Po rozszerzeniu UE staje się potężnym organizmem, zajmującym na mapie świata miejsce obok największych. Pod względem liczby ludności ustępuje tylko Chinom i Indiom. Potencjał jej gospodarki jest porównywalny z USA. Rozszerzenie ma jednak swoją cenę, bo przyjęte kraje są wyraźnie uboższe od dotychczasowej „piętnastki”. W związku z tym średni dochód na mieszkańca zjednoczonej Europy spada o 9 proc. Oczywiście, to tylko wynik statystyczny, bo tak naprawdę 1 maja nikt bogatym nie ujął, biednym nie dodał. Ekonomiści porównujący wskaźniki twierdzą, że im większy kraj wśród nowych członków, tym większe ma kłopoty.
Dwie małe śródziemnomorskie wyspy Malta i Cypr (tylko część grecka) miały zawsze wolnorynkową gospodarkę i duże zyski z turystyki. Pod względem dochodów na głowę mieszkańca i poziomu życia wyprzedzają dotychczasowe kraje członkowskie takie jak Portugalia i Grecja. Z trudnym bagażem po latach przekształcania gospodarki komunistycznej wchodzą kraje środkowej i wschodniej Europy. W najlepszej sytuacji jest Słowenia, bo ani jugosłowiański komunizm nie był nigdy dogmatyczny, ani nie wpływał zbyt dużo na gospodarkę. Napływ obcego kapitału, możliwość pracy za granicą, powstawanie nowoczesnych technologicznie firm zaczęło się w Słowenii już 30 lat temu. Dlatego dziś ten kraj powiązany z rynkiem włoskim, austriackim i niemieckim dzieli najmniejszy dystans od „piętnastki”.
Reszta stawki jest stosunkowo wyrównana i przesunięcia są tu możliwe dość szybko. Dochód na głowę mieszkańca według parytetu siły nabywczej waha się od 15 tysięcy euro w Czechach do 9 tysięcy euro na Łotwie. Istotne jest tempo rozwoju. Tu prymusem jest Litwa (9 proc. wzrostu PKB), wolniejszy rozwój dokonuje się w Czechach i na Węgrzech (2,9 proc. wzrostu PKB). Polska (3,7 proc. wzrostu PKB) zajmuje pozycję centralną. Niestety, wyprzedzamy wszystkie pozostałe kraje pod jednym względem i to jest nasze największe obciążenie. Tak wysokiego 20 proc. bezrobocia nie ma żaden z nowych członków UE. Na Węgrzech utrzymuje się ono na poziomie 5,8 proc, w Czechach – 7,8 proc., a w Słowenii – 6,5 proc. Nasz dług publiczny na poziomie – 45 proc. PKB jest mniejszy niż Malty (72 proc.) i Węgier (59 proc.). Polska inflacja (w zeszłym roku 0,8 proc.) należy do najniższych w całej „dziesiątce”.
Tak więc obawy niektórych polityków, że Polska w przeciwieństwie do mniejszych nowych członków będzie jakimś kolosalnym obciążeniem unijnej gospodarki były formułowane na wyrost. Teraz należy robić wszystko, by powstawały u nas nowe miejsca pracy (emigracja zarobkowa nie rozwiąże problemu). To ważniejsze nawet niż zaostrzenie dyscypliny budżetowej, której żądają nasi politycy i finansiści.
Produkt Krajowy Brutto w krajach UE (w złotych na osobę)