Wypłata pieniędzy z UE dla rolników staje pod znakiem zapytania nie tylko z powodu ślimaczących się prac nad IACS-em. Polska wejdzie do Unii za pół roku, ale nadal nie wiadomo dokładnie, ile rolnicy będą dostawać pieniędzy do każdego hektara.
Nie wiadomo, bo do tej pory nie został uchwalony żaden akt prawny, który by czarno na białym mówił, ile pieniędzy dostanie rolnik do każdego hektara.
Minister rolnictwa przesłał co prawda do Sejmu projekt ustawy o dopłatach, ale jest to jedynie dokument ramowy i nie ma w nim podstawowych informacji – wykazu roślin, do których będą przysługiwały dopłaty, jak i samej wysokości dopłat.
Nie ma też kilkudziesięciu innych rozporządzeń, bez których nie zadziała IACS. Do tego, aby móc zbudować system IACS i opisać go wszystkimi procedurami, musi się zakończyć proces legislacyjny w co najmniej jeszcze czterech ustawach - mówi Aleksander Grad z sejmowej komisji rolnictwa.
Wiceprezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa uspakaja jednak, że wszystkie potrzebne dokumenty są już w Sejmie. Ale cóż z tego, skoro nie ma rozporządzeń, bez których dopłaty nie ruszą i budowa IACS-u nie zostanie dokończona.
A rozporzadzeń nie ma, bo – jak tłumaczy rząd – Bruksela od miesięcy zwleka z wydaniem własnych wytycznych. Przysłano jedynie projekty. Problemy z dopłatami powstały jednak wyłącznie na życzenie polskiego rządu, który w niemal rok temu w Kopenhadze zdecydował się na skomplikowany system płatności, którego nie ma żaden kraj unijny.