Nowa oferta UE będzie dużo niższa od polskich propozycji.
Nawet w polskim zespole negocjacyjnym można usłyszeć, że postulaty dotyczące kwot były zawyżone "dla dobra rokowań". Tak było np. z premiami dla tzw. krów-mamek (200 euro za sztukę). Polska wystąpiła o premie dla 1,5 mln sztuk, podczas gdy takich krów (czystej rasy mięsnej, których mleko jest przeznaczone w całości dla cielaków) praktycznie u nas nie ma. Choć zamiast 1,5 mln Unia chce przyznać nam prawo do 325 tys. 581 sztuk, można mówić o sukcesie.
Co więcej, ponieważ przyjęliśmy uproszczony system dopłat bezpośrednich, uzyskana w ten sposób kwota trafi do podziału między wszystkich rolników (Unia nie będzie liczyć mamek, ale dołoży tę kwotę do "wspólnego worka").
Podobnie będzie z owcami-maciorkami (otrzymamy premie dla 335 tys. – to więcej, niż jest ich w Polsce).
UE zwiększyła także proponowane limity: dotowanej produkcji skrobi z ziemniaków (z 90,5 do 142 tys. ton, Polska żądała 242 tys.), izoglukozy (z 6 do 18 tys. ton, Polska chciała aż 62 tys.); pomidorów do przetwórstwa (do 194 tys. 630 ton – tylko o 9 ton mniej, niż żądaliśmy).
Piętnastka skorygowała też nieznacznie na korzyść Polski kwotę cukrową – z 1 mln 650 tys. ton do 1 mln 678 tys. ton (Polska obstawała przy 1,8 mln ton).
Ponadto zwiększyła powierzchnię bazową upraw zbóż, roślin oleistych i strączkowych, do których przysługują dopłaty z 9,2 mln hektarów do 9 mln 380 tys. ha.
Wciąż daleko do kompromisu w sprawie: plonu referencyjnego (im wyższy, tym większe dopłaty bezpośrednie). UE zwiększyła swoją ofertę z 2,96 do 3,01 tony z hektara. Polska domaga się wciąż 3,61 t/ha; limitu produkcji mleka (Polska będzie zapewne żądać 12,8 mln ton, UE gotowa jest zwiększyć tylko o" kilka procent" propozycję ze stycznia wynoszącą 8,875 mln ton).