Wielu rolników nie chce zwracać Agencji Nieruchomości Rolnych użytkowanej bezprawnie ziemi, bo wolą płacić kary niż stracić dopłaty bezpośrednie - informuje "Rzeczpospolita".
Obecnie bez ważnych umów z Agencją rolnicy uprawiają 49 tys. ha gruntów, za co w tym roku dostaną 25-30 mln zł dopłat bezpośrednich. Traci na tym Agencja Nieruchomości Rolnych, bo zamiast sprzedać grunty albo korzystnie je wydzierżawić. musi latami procesować się o ich zwrot.
"Jest bardzo duży popyt na ziemię. Rolnicy naciskają, by podpisywać z nimi umowy użyczenia gospodarstw, potem jednak nie chcą oddać gruntów. Czasami samowolnie wchodzą na rządowe pole i uprawiają je bez żadnej umowy. Mimo to, zgodnie z prawem dostają za to dopłaty bezpośrednie" - twierdzi na łamach gazety Roman Kobyliński, dyrektor oddziału ANR w Szczecinie.
Według danych Agencji w użytkowaniu bez zawartej umowy w całym kraju znajduje się aż 2 proc. wszystkich ziem przekazanych przez nią do dzierżawy, a trzy razy tyle to grunty oddane w bezpłatne użyczenie.
Najgorzej jest na Pomorzu Zachodnim, gdzie 55 rolników uprawia bez umowy 12 tys. ha ziemi. Przy średniej powierzchni gospodarstwa wynoszącej 230 ha każdy z nich dostanie w tym roku przynajmniej 120 tys. zł dopłat bezpośrednich - pisze dziennik.
Zgodnie z ustawą z 18 grudnia 2003 r. o płatnościach bezpośrednich do gruntów rolnych, dopłaty należą się posiadaczom gospodarstwa rolnego, nawet jeśli są nimi w złej wierze. "Rodzaj umowy, na podstawie której producent rolny objął w posiadanie grunty rolne, nie ma dla nas znaczenia" - wyjaśnia "Rzeczpospolitej" Iwona Musiał, rzeczniczka Agencji Restrykturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.