Czy jabłka powinny mieć średnicę co najmniej 55 mm, banany odpowiednią krzywiznę, a rybacy upinać włosy specjalną siatką? Ruszyliśmy tropem euromitów.
Przeciwnicy Unii przekonują, że po wejściu do Wspólnoty urzędnicy z Brukseli będą ingerować w każdą dziedzinę naszego życia i decydować o jego najdrobniejszych szczegółach. Słynne są opowieści o regulowaniu wielkości ogórków, głośności samochodów i kształtu prezerwatyw. Chociaż te obawy są w większości mocno przesadzone, to jednak okazuje się że coś w nich jest.
Krzywizna banana
Najwięcej euromitów dotyczy szeroko pojętej sfery odżywiania się. Okazuje się na przykład, że jabłka sprzedawane w krajach UE rzeczywiście nie mogą mieć średnicy mniejszej niż 55 mm. Reguluje tą kwestię dyrektywa Komisji Europejskiej z 1973roku. Bzdurą są natomiast popularne mity dotyczące kształtu truskawek i krzywizny banana. Te pierwsze podlegają dyrektywie Komisji z 1987 roku dotyczącej standardów jakości truskawek. Wyróżniono cztery klasy, uwzględniając minimalną wielkość owoców dla każdej klasy i normy świeżości. Nie dotyczy to owoców dzikich i leśnych sprzedawanych bezpośrednio przez rolników i przeznaczonych do przetwórstwa przemysłowego. Z kolei banany sprzedawane w krajach UE mogą być tak krzywe, jak je tylko stworzyła natura. Opracowano jednak sposoby ich kwalifikacji wg jakości i wielkości. Ułatwia to międzynarodowy handel tymi owocami.
O koninie i łososiu
Mniej smacznym tematem jest kwestia europejskiego handlu koniną. Otóż w połowie lat lat 90. powstała Stała Komisja Unijnych Ekspertów, która decyduje, czy i w jakich ilościach można podawać chorym koniom leki. Chodzi o to że mięso takiego konia może potem trafić na stół (zwłaszcza w nie których regionach Italii), więc może być zanieczyszczone zbyt dużą ilością leków. Ostatnim ze sprawdzonych przez nas euromitow spożywczych dotyczy ryb. Okazuje się że po wejściu Polski do UE sprzedawane u nas łososie mogą zmienić kolor. Stanie się tak, ponieważ Unia dąży do ustalenia składu i ilości barwników używanych przy produkcji żywności, a zwłaszcza ryb. Spowoduje to, że łososie nie będą już tak bardzo pomarańczowe jak do tej pory.
W trosce o zdrowie
Inną dziedziną, w która Komisja Europejska ingeruje dość mocno, jest praca i warunki, w jakich się ją wykonuje. Na przykład, zgodnie z jedną z dyrektyw załogi statków rybackich muszą nosić odpowiednie nakrycia głowy, tak aby w gotowych wyrobach rybnych nie było włosów. Stąd w portach Niemiec, Holandii czy Wielkie Brytanii można spotkać brodatych ludzi morza z fantazyjnymi siatkami na głowach. Urzędnicy z Brukseli zadbali nie tylko o nasze włosy ale i również i o uszy. Komisja Europejska ustaliła dopuszczalny poziom hałasu kosiarek do traw i opracowała sposób jego sprawdzania. W minionych latach w krajach Unii kosiarki produkowano według różnych standardów, dlatego eurokraci postanowili to zmienić. Niektóre z euromitów nie mają jednak nie maja jednak nic wspólnego z prawdą. Swego czasu w środowisku polskich pielęgniarek rozeszła się plotka, że w Unii Europejskiej nie będą mogły nosić pasków z klamerkami. Z kolei strażacy narzekali, że trzeba będzie im szyć nowe, zgodne z unijnymi standardami, mundury. Obie plotki należą do gatunku mitów fałszywych.
Policzek dla Brytyjczyków
Pokaźna ilość euromitów dotyczy alkoholu. Swego czasu UE zakazała producentom południowoafrykańskim używania nazwy porto. Określenia te - zdaniem unijnych ekspertów - odnoszą się tylko do produktów pochodzących z Hiszpanii i Portugalii. Komisja Europejska ustala też wielkość butelek, w których jest sprzedawany alkohol. Zakazała np. sprzedaży Van der Hum, wódki produkowanej z mandarynek w Południowej Afryce, gdyż była ona produkowana w butelkach o pojemności 0,75 litra. Według unijnej dyrektywy tak butelkowane mogą być tylko wina. Wódki są sprzedawane w butelkach o pojemności 0,7 litra. Swego czasu na Wyspach Brytyjskich wybuchła panika, gdy jedna z gazet podała informacje, że zgodnie z decyzją Komisji Europejskiej gin będzie można sprzedawać wyłącznie w okrągłych butelkach. Dla Brytyjczyków był to policzek - wiadomo, że od stuleci trunek te podaje się w butelkach kwadratowych. Informacja okazała się primaaprilisowym żartem.
Marchewka jest owocem
Na koniec przedstawiamy dwie dyrektywy Komisji Europejskiej, które naszym zdaniem można zdecydowanie można określić mianem eurobzdur. Pierwsza uznaje marchewkę za... owoc. Umożliwiło to Portugalczykom sprzedawanie w całej Europie swojego narodowego przysmaku - dżemu marchewkowego. Regulacje dotyczące owoców są o wiele mniej restrykcyjne niż te związane z handlem warzywami. Druga dyrektywa dotyczy mleka sojowego. Już niedługo produkt o takiej nazwie zniknie na zawsze z europejskich sklepów. Komisja sporządziła bowiem listę nazw składających się z takich słów jak np. mleko czy śmietankowy, nie będący produktami mlecznymi. Brytyjski rząd zaproponował, aby na liście znałazło sie "mleko sojowe", które co prawda niema z prawdziwym mlekiem nic wspólnego, jednak tak właśnie zwykło się ten napój nazywać. Państwa Unii nie zgodziły się jednak na propozycję Anglików. O tym, jak w przyszłości będzie się nazywać "mleko sojowe" zadecydują sami producenci.