Posłowie Samoobrony, którzy są obserwatorami w Parlamencie Europejskim, domagają się tłumaczenia na język polski środowej debaty PE poświęconej projektowi unijnej konstytucji. We wtorek delegaci Samoobrony przekazali szefowi PE Patowi Coksowi stanowisko w tej sprawie.
Według komunikatu Biura Samoobrony, w stanowisku tym szef partii Andrzej
Lepper oświadczył, że żaden z polskich obserwatorów nie ma "stosownego
przygotowania językowego".
Uznał ponadto, że "zgoda większości
delegatów na debatę bez tłumaczenia to powtórka z historii negocjacji Układu
Akcesyjnego, kiedy to w wyniku nieporozumień językowych powstał spór między
ministerstwem rolnictwa a pozostałymi członkami delegacji rządowej co do istoty
i treści zawartych w nim zapisów".
Biuro partii poinformowało też,
że posłanka Samoobrony Danuta Hojarska zwróciła się do szefa MSZ Włodzimierza
Cimoszewicza oraz do minister ds. europejskich Danuty Hübner o podjęcie działań
w celu "wymuszenia zmiany praktyk stosowanych przez władze Parlamentu
Europejskiego, dyskryminujących polską delegację".
W rozmowie z PAP
Lepper powiedział, że debata o przyszłej konstytucji europejskiej jest tak
ważna, że "tłumaczenie na język polski jest wymagane". Chcielibyśmy dokładnie
znać stanowiska wszystkich frakcji w sprawie unijnej konstytucji –
powiedział.
Szefa Samoobrony zastanawia, czy przez brak tłumaczenia
nie próbuje się "czegoś ukryć - jakichś szczegółów, niuansów"? A po tym, co
dzieje się w naszym parlamencie, widać, że niekiedy dwa słowa znaczą bardzo
dużo –
dodał.
Według Leppera, zapewnienie dodatkowego
tłumaczenia nie jest problemem dla służb Parlamentu. Kabiny są wolne, my mamy
swoich tłumaczy - posadzić go i będzie tłumaczył – uważa szef
Samoobrony.
Polski obserwator w PE delegowany przez SLD, Tadeusz
Iwiński nie ma problemów językowych i uważa stanowisko Leppera za "nierealne i
nieprawdziwe". Wyjaśnił, że jest tylko 11 języków oficjalnych UE i polskiego
wśród nich nie ma. Dlaczego Polska miałaby się domagać tłumaczenia, a nie
czynią tego Litwini, Węgrzy czy Czesi? – powiedział.
Dodał, że
od wielu lat polscy parlamentarzyści zasiadają w zgromadzeniach parlamentarnych
Rady Europy, NATO, Unii Zachodnioeuropejskiej czy OBWE. Na przykład w Radzie
Europy nie ma języka polskiego i toczą się debaty na tematy bardzo
profesjonalne. Żaden z 24 polskich przedstawicieli nie skarżył się i nie domagał
tłumaczenia – powiedział Iwiński.
Leppera rozumie inny polski
obserwator w PE Adam Bielan z PiS. Podkreślił on w rozmowie z PAP, że czworo
obserwatorów z jego partii nie ma żadnych problemów językowych. Jednak jeżeli
są takie możliwości techniczne, by podczas dyskusji tłumaczenie było, to nie
będziemy protestować – dodał.
Jak podkreślił, dyskusja na temat
projektu unijnej konstytucji jest bardzo ważna - również dla Polski. Akurat
za takie stanowisko przewodniczącego Leppera nie chciałbym krytykować –
dodał.
Bielan jest jednak mniejszym niż Lepper optymistą co do
możliwości zorganizowania w środę tłumaczenia na języki krajów przystępujących.
Nie da się w ciągu 24 godzin tego zorganizować. To olbrzymie przedsięwzięcie
logistyczne. Obawiam, się że Parlament Europejski nie jest jeszcze na to
przygotowany – ocenił.
Dyskusje w PE są tłumaczone na 11
języków oficjalnych UE. Dotychczas tylko raz na sesji plenarnej zapewniono
tłumaczenia na języki krajów kandydujących do UE - w listopadzie ubiegłego roku
podczas tzw. specjalnej sesji, na której przedstawiciele z krajów
przystępujących mieli możliwość wystąpień.
54 polskich obserwatorów
uczestniczy w pracach PE od maja br.