Wczoraj na nadzwyczajnym szczycie Unii w Brukseli przyjęto rezolucję w sprawie Iraku.
Główne punkty dokumentu brzmią następująco: Irak powinien się rozbroić i
chcemy to osiągnąć pokojowo. Taka jest wola społeczeństw Europy. Wojna z Irakiem
nie jest nieunikniona. Siła powinna być użyta tylko w ostateczności. Inspektorom
rozbrojeniowym ONZ należy dać więcej czasu, ale też inspekcje nie mogą trwać bez
końca wobec braku współpracy Iraku.
Przywódcy europejscy chcieli dać znak
reżimowi Saddama Husajna, że nie ma co liczyć na podzielenie wspólnoty
międzynarodowej poprzez powoływanie się na pokojowe marsze na całym świecie.
Udało się ustalić wspólne stanowisko: Bagdad nie powinien mieć iluzji: musi
się rozbroić i współpracować natychmiastowo i w pełni. Irak ma ostatnią szansę
pokojowego rozwiązania kryzysu – głosi tekst przyjętej deklaracji. I
dalej: podkreślamy, że będziemy współpracować z naszymi parterami, zwłaszcza
z USA, w rozbrojeniu Iraku, na rzecz pokoju i stabilności w tym regionie i
godnej przyszłości wszystkich jego mieszkańców.
Szczyt Unii poprzedziła trwająca trzy i pół godziny ożywiona dyskusji szefów dyplomacji. Dyskutowaliśmy jak skutecznie rozbroić Irak. Nie spieraliśmy się – zapewniał szef brytyjskiego MSZ Jack Straw. Prezydent Chirac przed szczytem ostrzegł, że Francja sprzeciwi się w Radzie Bezpieczeństwa ONZ drugiej rezolucji antyirackiej. Premier Tony Blair przekonywał po spotkaniu Piętnastki, że kolejna rezolucja nie jest konieczna, gdyż ta już przyjęta, nr 1441, daje wystarczające możliwości wymuszenia rozbrojenia Iraku. Wszyscy na sali zgadzali się, że Irak nie współpracuje w pełni z ONZ. Trzeba z tego wyciągnąć logiczne wnioski i uznać, że łamie rezolucję 1441 i powinien ponieść "poważne konsekwencje" – mówił Blair. W języku dyplomacji to zaś oznacza wojnę. Liderzy Unii nie chcieli jednak wczoraj bić w wojenne bębny, bo byłoby to sprzeczne z wolą opinii publicznej w Europie. W kuluarach powtarzano zdanie Javiera Solany, koordynatora UE ds. polityki zagranicznej: Wszyscy zgadzają się, że – choć jeszcze do tego momentu nie doszliśmy – wojna może być nieunikniona.
Blair i Straw podkreślali, że powrót inspektorów ONZ do Bagdadu był możliwy tylko dzięki wiarygodnej groźbie użycia siły – wokół Iraku jest ok. 200 tys. żołnierzy, w większości Amerykanów, ale i 43 tys. Brytyjczyków. I jak podsumował Blair: Czas jest potrzebny nie na to, by inspektorzy coś znaleźli, bo to nie jest ich zadanie, ale by wspólnota międzynarodowa wyrobiła sobie zdanie, czy Irak współpracuje czy nie.
Zarówno zwolennicy obozu proamerykańskiego w Unii, jak i przedstawiciele obozu pokoju, mają pełną świadomość, że kryzys iracki rozstrzygnie się w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w Nowym Jorku. Jeśli wspólnota międzynarodowa nie wypracuje wspólnego stanowiska i jeśli dojdzie do jednostronnej interwencji (USA) będzie to ze szkodą dla autorytetu Narodów Zjednoczonych – ostrzegł sekretarz generalny ONZ.