Mało kto w Polsce wie, poza rolnikami oczywiście, że trwają właśnie żniwa. Próżno o tym szukać wiadomości w prasie, telewizja żniw nie pokazuje, radio się o nich nie zająknie. Wszędzie tylko rozpad koalicji, szamotanina PiS-ów z LiS-ami, jak nie korupcja to znów seksafera. Jeśli jakaś gazeta wspomni o rolnictwie, to w kontekście nie policzę już której zmiany kierownictwa ARiMR. Żniwa mało kogo interesują w naszym dostatnim i sytym kraju. Czy deszcz czy pogoda, zbiory mizerne czy obfite – nikogo to nie obchodzi.
Nie tęsknię broń Boże za PRL-em, bo jeszcze mam w pamięci dramatyczną walkę o zakup sznurka do snopowiązałki, nieraz trudniejszą niż same zbiory. Nie żałuję tej całej fasadowej propagandy, kłosów na wagę złota, żniwno-wojennej retoryki, tych frontów, kampanii i batalii. Dobrze, że to już odległa przeszłość. Ale też trzeba przyznać, że za tych czasów, szczęśliwie minionych, czasem jednak padło jakieś słowo szacunku dla trudu rolników, a w telewizji można było nawet zobaczyć spoconego żniwiarza.. Że to była propaganda, pic na wodę i fotomontaż – zgoda, ale przynajmniej każdy w Polsce wiedział, że są jakieś żniwa i że to właśnie ciężka praca rolników w pierwszym rzędzie sprawia, że w sklepie spożywczym można kupić chleb.
Ktoś powie, że to znak normalności. Nic w końcu dziwnego, że rolnicy sieją i zbierają zboże, tak jak nie ma nic szczególnego w tym, że górnicy wydobywają węgiel, a stolarze robią meble. Zbiory to zbiory, lecz nie powód, aby pędzić na świeże rżysko z kamerą, mikrofonem czy piórem. Przyjąłbym może takie rozumowanie, ale dostrzegam, że ten brak zainteresowania to jednak nie tylko oznaka normalności. To niestety również oznaka coraz większego lekceważenia rolnictwa i jego problemów. Jest to tendencja nie tylko polska, ale i europejska.
Nie raz już pisałem o tym, że rolnictwo jest coraz częściej traktowane w Europie jak piąte koło u wozu. Dla dużej części społeczeństwa solą w oku są trafiające do rolników unijne pieniądze. Wszelkimi sposobami próbuje się ograniczyć produkcję rolniczą w Europie i zastąpić ją tanim (na razie tanim) importem. Przyszłość rolnictwa europejskiego nie rysuje się w jasnych barwach i jeśli polityka Unii pójdzie dalej obecnym kursem, to Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi będzie musiało zmienić nazwę na Ministerstwo Antyrolnictwa i Zwoju Wsi. Powtarzam to jak mantrę, choć niektórzy czytelnicy już mają m i za złe, że straszę rolników bajką o żelaznym wilku. Nie straszę, lecz przekazuję to, co widzę, słyszę i czuję.
Medialna cisza nad żniwnymi polami jest dla antyrolniczej polityki pomocna. Gdy politycy zdecydują się ostatecznie zlikwidować pomoc dla rolników, opinia społeczna nie stanie w ich obronie. Nikt nawet nie będzie wiedział, że istnieje związek między wysiłkiem rolników,
a zawartością naszych talerzy. Już większość ludzi o tym nie wie.
Może to dla niektórych zabrzmi zbyt patetycznie i górnolotnie – ale dla mnie żniwa to nie jest zwyczajna praca, lecz trud wzniosły. Zbiór tego, co pomnaża Bóg dla wszystkich ludzi. Dlatego też zakończę wzniośle:
Tym, którzy żywią i bronią, chłopom polskim, spracowanym przy żniwach – Szczęść Boże!
5818730
1