Nikt do tej pory nie wyjaśnił, dlaczego w związku z naszym wstąpieniem do Unii Europejskiej świnie zostały potraktowane inaczej niż krowy.
Tworzony obecnie w Polsce system identyfikacji i rejestracji zwierząt ma na
celu m.in. prowadzenie kontroli ich przemieszczania się i zapadalności na
choroby zakaźne. Musi on powstać przed 1 maja 2004 roku, jeśli z chwilą
integracji z UE chcemy eksportować nasze zwierzęta i mięso. Jeżeli do tego
terminu nie uporamy się ze stworzeniem systemu, grozi nam to, że Komisja
Europejska - przy zrozumiałym poparciu unijnych farmerów - wprowadzi zakaz
eksportu polskich przetworów mięsnych.
W ramach tworzenia systemu na
pierwszy ogień poszło bydło. Jego rejestracją - a więc założeniem kolczyków i
wydaniem paszportów - w całości zajęła się Agencja Restrukturyzacji i
Modernizacji Rolnictwa, pokrywając przy tym wszelkie koszty. Mimo to nadal są
kłopoty z zakończeniem tej akcji. Wszystko wskazuje na to, że z trzodą chlewną
będziemy mieli jeszcze większe problemy. Świnie bowiem, a raczej ich hodowcy,
zostali potraktowani po macoszemu. Sami muszą więc wystąpić do agencji z
wnioskiem o nadanie numeru stada, postarać się o wytatuowanie na świńskich
uszach tego numeru lub o założenie kolczyków, kupić księgę stada, no i
oczywiście sami za to zapłacić. Nic więc dziwnego, że do agencji zgłasza się w
tej sprawie niewielu rolników.
Sytuacja z każdym dniem staje się
poważniejsza. W Polsce trzoda chlewna oceniana jest na 18 mln sztuk, tymczasem
numery stada otrzymało, jak dotąd, zaledwie 31 tysięcy gospodarstw, w których
hodowanych jest ok. 10 proc. wszystkich polskich świń. Na rejestrację
pozostałych zostało 9 miesięcy i ten czas może okazać się niewystarczający, aby
przekonać rolników do dokonania tej operacji.