W weekendy w polskich miastach przy granicy żywność na tydzień kupują Czesi i Niemcy. Oszczędzają od 20% do 50%.
Być może - takie same produkty, w podobnej cenie będą mogli kupić także u siebie, w lokalnym sklepie. Od 1 maja zostały zniesione cła, kontyngenty i ceny minimalne po jakich polscy wytwórcy dotychczas mogli sprzedać towary na unijny rynek. Na niemieckich stacjach benzynowych Orlenu już można kupić polską kiełbasę, kwaszone ogórki, sery, owoce.
Zdaniem ekspertów naszymi hitami eksportowymi będą: sok jabłkowy, mleko w proszku, drób, oraz czarna porzeczka, maliny i truskawki.
- Przed polskimi producentami stoi szansa, muszą jednak zainwestować w marketing i promocję towarów. - mówi Andrzej Gantner z Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Polskim firmom pomogą niskie ceny. Niemcy za kilogram jabłek płacą u siebie dwa razy więcej. Droższe jest masło, drób i ser. Konkurencji tańszej polskiej żywności obawiają się unijni producenci. Niektórzy usiłują przekonywać klientów, że jest niezdrowa i gorszej jakości. Jednak po kilkudziesięciu kontrolach urzędnicy Komisji Europejskiej potwierdzili, że spełnia unijne normy.