Jak zapowiadali, tak zrobili. Producenci mleka, głównie z Europy zachodniej, przyjechali do Brukseli protestować przeciwko niskim cenom skupu. Za kryzys w branży winią decyzję unijnych urzędników o stopniowym podwyższaniu limitów produkcji mleka. Nad problemem mają pochylić się dzisiaj ministrowie rolnictwa krajów członkowskich.
Do unijnej stolicy przyjechało wczoraj ponad tysiąc farmerów. Domagali się redukcji kwot mlecznych o 5%, co miałoby spowodować wzrost cen surowca.
Erwin Schopges - Belgijska Organizacja Producentów Mleka: jest za dużo mleka na rynku, a Komisja chce dalszego zwiększenia limitów. To bezsensowne i dlatego chcemy zmusić urzędników do wycofania się z reformy i obniżenia kwot.
Francuski dostawca mleka: wyprodukowanie litra mleka kosztuje mnie 40-45 eurocentów. Z mleczarni dostaję 19. A konsumenci nawet tego nie odczuwają, bo w sklepach płacą tyle, ile płacili.
Mleczarze mają też inne pomysły na uzdrowienie sytuacji. Proponują podwyżkę dopłat do eksportu serów, przedłużenie interwencji rynkowej, która jest planowana na razie do sierpnia i wsparcie produkcji mleka w proszku na potrzeby paszowe.
Co na to unijne władze. Komisarz do spraw rolnictwa na razie ani myśli wycofywać się z uchwalonej wcześniej reformy. Przekonuje, że to nie limity produkcji są przyczyną kłopotów farmerów.
Mariann Fischer Boel - unijna komisarz do spraw rolnictwa: nie produkujemy więcej, niż dotychczas, więc zwiększenie limitów nie jest przyczyną kłopotów. To raczej kwestia zmniejszonego popytu i rolnicy powinni dostosować swoją produkcję do warunków rynkowych.
A perspektywy dla branży nie są najlepsze. Eksport, który mógłby stymulować sprzedaż mocno kuleje. Odbiorcy z krajów arabskich, którzy kupowali duże ilości artykułów mleczarskich- głównie mleka w proszku- ograniczyli handel ze względu na pogarszającą się sytuację ekonomiczną.