Polskie firmy branży spożywczej nie mogą liczyć w UE na specjalne
traktowanie. Nie powinny też wiązać zbyt dużych nadziei z ochroną unijnych
rynków (w tym polskiego) przed napływem konkurencyjnej cenowo żywności spoza
Wspólnoty. Powód: postępująca globalizacja i bardzo szybkie zanikanie barier
celnych.
- Unia Europejska w swej polityce ochrony
wspólnego rynku musi uwzględniać wytyczne Światowej Organizacji Handlu (WTO), do
której należy ponad 160 krajów. Działania WTO mają na celu stopniową likwidację
barier celnych w obrocie międzynarodowym. W ciągu minionego roku średni poziom
ceł w handlu produktami spożywczymi obniżył się z 6,3 do 2,2 proc. Oznacza to,
że jednolity rynek UE staje się polem konkurencji globalnej i nie ma od tego
odwrotu - powiedziała prof. Małgorzata Duczkowska-Piasecka podczas obrad
Kongresu Polska Żywność. Uważa, że po akcesji wyraźnie zwiększy się liczba
zagranicznych podmiotów na polskim rynku żywnościowym (obecnie około 20 proc.
wszystkich firm sektora spożywczego to podmioty z udziałem kapitału
zagranicznego). Wzrośnie tym samym konkurencja.
Polskie firmy będą musiały
zwiększyć wydatki na promocję i komunikację marketingową z handlem i konsumentem
ostatecznym. - Pomóc im w tym mogą fundusze UE. Trzeba jednak pamiętać, że
nie są to pieniądze dla biednych i bez pomysłu, tylko dla tych, którzy wiedzą i
potrafią, ale chwilowo nie mają środków na realizację swych zamierzeń -
twierdzi prof. Duczkowska-Piasecka.
Potencjał polskiego przemysłu
spożywczego jest duży. Wartość netto jego produkcji wyniosła w 2003 roku 57 mld
euro, a więc relatywnie bardzo dużo w porównaniu do produkcji wszystkich krajów
Wspólnoty (przed poszerzeniem) - około 600 mld euro. Jesteśmy szóstym krajem UE
pod względem wielkości produkcji żywności (po Niemczech, Francji, Włochach,
Wielkiej Brytanii i Hiszpanii). W polskim przemyśle żywnościowym pracuje około
470 000 osób. - Naszą największą przewagą są koszty pracy - wciąż niemal
pięciokrotnie niższe niż np. w Niemczech oraz atrakcyjne ceny zdecydowanej
większości polskich produktów. Bolączką jest dużo mniejsza wydajność, jednak w
ciągu najbliższych lat będziemy bardzo szybko nadrabiać dystans w tym zakresie -
uważa prof. Roman Urban z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki
Żywnościowej.
Wiele polskich firm branży spożywczej już od kilkunastu miesięcy doskonale wykorzystuje swoje atuty, skutecznie konkurując na unijnym rynku. W efekcie, bardzo dynamicznie rośnie eksport i produkcja spożywcza. W 2003 roku zwiększyła się ona o 5 proc., a szacunki na ten rok mówią o wzroście na poziomie co najmniej 10 proc. Obserwowane jest także duże ożywienie inwestycyjne. W minionym roku wydatki na ten cel wzrosły o jedną trzecią, a liczba nowo rozpoczętych inwestycji - o 60 proc. Mankamentem polskiego sektora spożywczego jest wciąż duże rozdrobnienie. Zarejestrowanych jest ogółem ponad 21 400 podmiotów zajmujących się produkcją artykułów spożywczych i napojów. Ich liczba będzie się stopniowo zmniejszać na skutek upadłości, fuzji i przejęć.