Rząd stara się o dodatkowe pieniądze na budowę i modernizację jednostek połowowych. Bruksela nie chce się na to zgodzić. Jej zdaniem ważniejsza jest ochrona ryb - pisze "Głos Szczeciński".
Przebywający ostatnio w Polsce komisarz europejski do spraw rybołówstwa Joe Borg żywo interesował się problemami naszych łowców. Ale nie tylko problemami. Doglądał też, w jaki sposób nasz rząd rozporządza unijną pomocą dla rybaków. Zdaniem gościa z Brukseli, najważniejszym zadaniem jest ochrona stada ryb, zwłaszcza dorszy na Bałtyku. Komisarz argumentował, że w przyszłości unijna pomoc powinna być przeznaczana na modernizację istniejących statków, podnoszenie bezpieczeństwa armatorów i zapewnienie startu młodym rybakom. Unijne fundusze nie mogą służyć zwiększeniu mocy połowowych.
Sęk w tym, że rybacy w Unii Europejskiej mogli skorzystać z funduszy na budowę nowych statków tylko do końca ubiegłego roku. Nasi rybacy złożyli raptem trzy wnioski, z czego żaden nie został przez Agencję Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa zakwalifikowany do udzielenia pomocy - ocenia dziennik.
"Podjęliśmy starania, aby rybacy mogli korzystać ze wsparcia na ten cel jeszcze do roku 2013" - mówi Jerzy Pilarczyk, wiceszef resortu rolnictwa. "Jednak Komisja Europejska jest temu przeciwna".
Rybacy nie ustępują. Chcą zniesienia podziału Bałtyku na część zachodnią i wschodnią. Postulują też zwiększenie limitu połowu dorszy do 180 tysięcy ton dla wszystkich krajów bałtyckich - informuje "Głos Szczeciński".