Rolnictwo rozstrzygnie o sposobie, w jakim Polska przystąpi do Unii Europejskiej. Dopłaty bezpośrednie, fundusze strukturalne dla rolnictwa, organizacja rynków rolnych, normy sanitarne produkcji mięsa i mleka - na trzy miesiące przed terminem żaden z kluczowych wymogów integracji dotyczących wsi nie jest spełniony - uważa Komisja Europejska.
Więcej raportów o stanie przygotowań Polski nie będzie. Wkrótce mogą
natomiast pojawić się bolesne konsekwencje finansowe. Zdaniem unijnych ekspertów
nigdzie nie są one bardziej prawdopodobne niż w odniesieniu do polskiej wsi -
czytamy w "Rzeczpospolitej".
Zdaniem byłego doradcy szefa Urzędu Komitetu
Integracji Europejskiej, doktora Mariana Brzóski, nasze rynki rolne nie są
dostosowane do unijnych standardów nawet w połowie. Chodzi między innymi o
regulacje kontroli jakości i nielicencjonowany obrót żywnością, bez czego Unia
nie może interweniować na tak kluczowych rynkach jak mleka, wołowiny czy zbóż.
Brakuje organizacji przetwórców i producentów, a to warunek wsparcia przez
Brukselę między innymi gospodarstw sprzedających pomidory czy jabłka. Szwankuje
system kontroli eksportu, niezbędny, aby Unia mogła dotować sprzedaż rolną za
granicą, na przykład wieprzowiny.
O tym, czy polscy rolnicy wytrzymają
konkurencję, zdecydują również dopłaty bezpośrednie do produkcji. Tu także
Bruksela jest pełna niepokoju, czy uda się je uruchomić na czas. Choć polska
administracja buduje odpowiedni system ewidencji produkcji żywności, na razie
nie jest gotowy żaden z jego podstawowych elementów. Dopiero od 9 lutego rolnicy
będą mogli zacząć rejestrować swoje gospodarstwa. Skala operacji jest ogromna: w
ciągu zaledwie dwóch miesięcy powinna objąć aż dwa miliony rolników.
Cały
system IACS powinien zacząć działać najdalej 16 marca. Jeśli nie ruszy do połowy
marca, Polska może stracić blisko miliard euro dopłat bezpośrednich, jakie ma w
tym roku wypłacić Bruksela - pisze "Rzeczpospolita".