Przyszłość rolnictwa w Polsce i Europie zależy od tego, jak zdefiniujemy jego rolę w gospodarce i w społeczeństwie. Czy uznamy, że rolnictwo to jeszcze jeden rodzaj przemysłu, czy też uznamy, że to jest misja specjalna i filar bezpieczeństwa powszechnego.
Jest dziś silne dążenie, żeby rolnictwo potraktować jako jeden ze zwyczajnych działów gospodarki, jako jeszcze jeden rodzaj przemysłu, a rolników uznać za przedsiębiorców. Wielkie fermy drobiarskie czy trzody chlewnej już się określa jako „wielkoprzemysłowe”. Właściciel kurnika już nie jest rolnikiem, hodowcą, czy nawet drobiarzem, lecz „producentem mięsa”. Kolejne reformy polityki rolnej przeprowadza się pod hasłami konkurencyjności, żeby rolnicy, tak jak wszyscy inni przedsiębiorcy, mogli efektywnie rozpychać się na rynku i żeby, jak to w konkurencji, silniejsi eliminowali słabszych. Widać to już w Polsce jak na dłoni. Ekonomiści szacują, że z półtora miliona polskich gospodarstw rolnych przetrwa tylko 200 tysięcy najsilniejszych.
Znakomicie trend ten wyczuwają nowocześni przecież liderzy odpowiedzialnej dziś za polską wieś partii PSL, którzy w swoim dokumencie programowym „Narodowe Priorytety na lata 2007-2011”, wśród stu punktów tego programu rolnictwo ujęli w tylko jednym punkcie, w rozdziale pod tytułem „Przedsiębiorczość” – Zapewnimy wsparcie dla rolnictwa produkującego na rynek – tyle napisali o rolnictwie. Rolnik to przedsiębiorca, powinien produkować na rynek i kwita. Tyle jego społecznej i gospodarczej roli.
Wywołałem te kwestię z programu PSL nie dla politycznego sporu, lecz dla unaocznienia istoty problemu. Wizja rolnictwa traktowanego jako przedsiębiorczość, jest moim zdaniem niebezpieczna i zła. Ona prowadzi w prostej linii do likwidacji rolnictwa europejskiego i polskiego oczywiście też.
Powtórzę moją wypowiadaną już publicznie myśl. Mamy trzy rodzaje bezpieczeństwa: fizyczne, żeby nas nikt nie napadł w państwie ani w domu – zabezpiecza je wojsko i policja. Energetyczne – żebyśmy nie zamarzli w naszym północnym kraju, tego bezpieczeństwa zresztą nie mamy, Rosja może nam zawsze zakręcić kurek z ropą czy gazem. Dramatycznie więc szukamy nowych źródeł energii.
No i mamy bezpieczeństwo żywnościowe, żebyśmy nie umarli z głodu. Na szczęście mamy, dzięki rolnikom, którzy nas żywią (a ich synowie w wojsku nas bronią). Zresztą za bezpieczeństwo energetyczne też rolnicy zaczynają brać współodpowiedzialność, jako wytwórcy roślin energetycznych.
Nikomu nie przyjdzie do głowy nazywanie wojska „przedsiębiorczością” . I rolnictwo też - drodzy panowie z PSLu - zwyczajną przedsiębiorczością nie jest!
Jest misją specjalną, jest jednym z trzech filarów naszego bezpieczeństwa powszechnego. Rolnik orze i sieje, ale zbiera to co jemu i nam wszystkim Pan Bóg rozmnoży.
Już nie wspomnę o innych aspektach, że rolnictwo – oczywiście to mądrze prowadzone i wspierane, nie to rozdęte, przemysłowe – dobrze służy środowisku, pielęgnuje krajobraz, stwarza warunki dla turystyki i tak dalej.
Czy Państwo wiecie, że Europa już o tej misji rolnictwa zapomniała? Że już się wielu europejskim politykom rolnictwo całkowicie z przemysłem w głowach pomieszało?
To my, Polacy, najbardziej rolniczy kraj Europy, mamy wielką role do spełnienia, żeby ich z tego pomieszania wyprowadzić i przypomnieć, że rolnictwo było, jest i musi być zawsze, bo nie tylko z ludźmi jest związane, ale z ziemią i z Panem Bogiem.
Tylko czy wytłumaczą to politycy, którzy rolników już wpisali do rozdziału „przedsiębiorczość”?
7875163
1