Dokumenty, które już dawno powinny znaleźć się na biurkach sędziów, urzędników i przedsiębiorców, w dużej części nie są jeszcze uwierzytelnione, a część nie została jeszcze przetłumaczona. Treść europejskiego prawa poznamy więc dopiero w momencie akcesji i, co gorsza będziemy musieli je od razu stosować.
Dostęp do unijnych aktów prawnych jest dziś ograniczony. Tłumaczenia (i to nie wszystkie) znajdują się na stronie internetowej Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej oraz bazie EuroLex. Niestety, dużą część tych dokumentów nie jest jeszcze zweryfikowana i uwierzytelniona. Urzędnicy nie ręczą za jakość wszystkich tłumaczeń. Na ostateczne wersje przyjdzie nam poczekać do daty akcesji, kiedy unijne prawo zostanie opublikowane w Dziennikach Urzędowych Komisji Europejskiej.
Oznacza to, że ponad 2500 aktów prawnych nagle pojawi się w polskim porządku prawnym i trzeba będzie je od razu stosować w praktyce. Przed kilkoma dniami Grzegorz Kurczuk, minister sprawiedliwości, poinformował, że w zakresie prawa europejskiego przeszkolono dotychczas w stopniu podstawowym 5700 sędziów i 720 prokuratorów. Tymczasem w Polsce jest ponad 8 tys. sędziów i ponad 5 tys. prokuratorów. Pytanie, ilu z nich zapoznało się przynajmniej z małą częścią unijnych rozporządzeń, orzeczeń i decyzji. W jaki sposób sędzia będzie stosował np. rozporządzenie, które zacznie obowiązywać w Polsce od 1 maja br., dotyczące upadłości europejskiej i zakładające m.in. przeprowadzanie postępowań w stosunku do zagranicznych oddziałów i firm mających w Polsce centra interesu.
Brak powszechnego dostępu do unijnego prawa jest niepokojącym sygnałem uważa Jerzy Andrzej Wojciechowski, doradca europejski tym bardziej że do akcesji zostało zaledwie 60 dni. Akty te będą regulowały wiele sfer życia w Polsce. To rodzi określone skutki, gdyż w przypadku kolizji krajowych przepisów z unijnym rozporządzeniem nadrzędność mają te drugie. Zdarzyć się może, że wiele polskich ustaw i rozporządzeń będzie musiało zostać po prostu uchylonych. Czekanie do ostatniej chwili może mieć daleko idące konsekwencje uważa A. Wojciechowski.
Może dojść do chaosu prawnego, tym bardziej że już obecnie niektóre branże zgłaszają zastrzeżenia do poprawności niektórych tłumaczeń. Takie wątpliwości zgłosili między innymi polscy importerzy i eksporterzy cukru, zwracając uwagę, że polskie tłumaczenia unijnych przepisów dla ich branży odbiegają od oryginału.