W ciągu kilku lat Opolszczyzna może wydać 175 mln euro z funduszy unijnych. Ale samorządy narzekają na biurokrację europejska i krajową.
Kiedy strumień pieniędzy przerodzi się w konkretne efekty – drogi, inwestycje, miejsca pracy? Wicemarszałek Ryszard Galla twierdzi, że część środków już została spożytkowana i widać je w różnej postaci. Na inne efekty trzeba będzie poczekać około pięciu lat. Gotowe są już, budowane z pieniędzy Phare CBC, obwodnica Prudnika i obejście drogowe w Lubrzy, powstają kilometry kolektorów ściekowych, sporo pieniędzy otrzymały małe i średnie przedsiębiorstwa, które zakupiły za nie maszyny i urządzenia transportowe – wylicza. Efekty więc na pewno będą, tyle, że niektóre rozłożone w czasie.
W ubiegłym tygodniu na spotkaniu zorganizowanym z inicjatywy Departamentu Integracji Europejskiej Urzędu Marszałkowskiego dzielili się doświadczeniem wszyscy ci, którzy są w trakcie realizacji programów unijnych lub złożone przez nich projekty są w trakcie zatwierdzania przez Unię Europejską. Wicemarszałek Galla nie chciałby, by na Opolszczyźnie powtórzył się przykład SAPARD-u, kiedy to nie wykorzystano przyznanej puli pieniędzy (z 24 mln euro trzeba było zwrócić ponad 1 mln), bo brak było gotowych projektów oraz zabrakło pieniędzy na tzw. wkład własny.
Uczestniczący w spotkaniu (głównie samorządowcy) wstępną akceptację mają za sobą. Byłyby więc powody do radości, gdyby nie to, że w nieskończoność przeciągają się procedury związane z ich realizacją. Bywa, że akceptacja Komisji Europejskiej pochodzi sprzed trzech lat, a projekty mają szansę na realizację dopiero w tym, czy w przyszłym roku.
Przedstawiciele Głogłówka, którzy już dwa lata temu złożyli w ministerstwie gospodarki odpowiednią, pełną dokumentację na budowę kanalizacji, boją się, że niedługo ich pozwolenie na budowę utraci ważność, a jeszcze nie dotarło do Brukseli. Podobne glosy padały ze strony Popielowa i Ozimka, którzy zapewniali, że wywiązali się ze wszystkich obowiązków, tymczasem nie z ich winy realizacja projektów ma już rok opóźnienia. Powszechne też były narzekania na trwające miesiącami procedury przetargowe, które nie wiedzieć czemu odbywają się w Warszawie, co dodatkowo podwyższa koszty.
Najbardziej zagrożona jest opolska część programu ISPA związanego z ochroną wód podziemnych. Projekt będzie realizowany przez miasto Opole w porozumieniu z 8 gminami. Wartość inwestycji szacowana jest na 280 mln złotych – ma powstać między innymi 320 km sieci sanitarnej i 12 km magistrali wodociągowej. Na razie występują opóźnienia w dokumentacji, a poza tym gminy Turawa, Komprachcice i Tarnów Opolski nie są zdecydowane, czy do projektu przystąpią. Ich odmowa byłaby jednoznaczna z fiaskiem projektu, którego opłacalność stanęłaby wówczas pod znakiem zapytania.