Zgodnie z zaproponowanym przez Konwent Europejski podziałem głosów w Radzie Unii Europejskiej, Polska zyska około 0,5 proc. głosów, relatywnie jednak – w porównaniu z dużymi państwami – znacznie straci.
Jeżeli chodzi o procent głosów jaki uzyskaliśmy w Nicei, to było to 7,83 proc., a w tej chwili mamy więcej. Jednak jest to tylko pozornie więcej dlatego, że wtedy byliśmy w pierwszej szóstce mając 27 głosów, a największe państwo miało zaledwie o 2 więcej – czyli 29 głosów. W tej chwili mamy 8,05 proc., ale największe państwo - Niemcy – mają aż 17,02 proc. Stąd się bierze problem – tłumaczył doradca przedstawiciela Sejmu w Konwencie (Józefa Oleksego) Tomasz Wieniak.
Zwrócił on uwagę, że według postanowień z Nicei, głosy przyznawano z łącznej sumy 345, Konwent natomiast – dla ułatwienia – zastosował specjalny przelicznik. Przyjęto, że całkowita ludność Unii Europejskiej stanowi 100 procent, a całkowita liczba głosów – prawie 1000. Dzięki temu niezwykle ułatwiono obliczanie większości koniecznej do podejmowania decyzji lub ich blokowania. W projekcie Konwentu zastosowano bowiem tzw. zasadę podwójnej większości, zgodnie z którą każdy kraj – bez względu na jego wielkość – ma dysponować tylko jednym głosem, a do podjęcia decyzji ma być potrzebna ponad połowa głosów (dla UE złożonej z 27 członków jest to 14) z zastrzeżeniem, że w państwach opowiadających się za danym rozwiązaniem musi mieszkać łącznie co najmniej 60 proc. ludności Unii.
Wtedy byliśmy duzi, a teraz trochę więcej niż średni. Teraz jest nam bliżej do tych w dół niż w górę – powiedział Wieniak. Według niego, trudno polemizować z faktem, że system, który zaproponował Konwent jest bardziej sprawiedliwy, niż ten przyjęty w Nicei. Relatywnie system podwójnej większości opłaca nam się mniej, ale warto podkreślić, że jest to system bardziej sprawiedliwy, bo jest ewidentnie ludnościowy. To jest nieuniknione rozwiązanie w przyszłości – przewiduje. Z naszego punktu widzenia chodzi po prostu o to, żeby maksymalnie przedłużyć stosowanie starego, nicejskiego systemu – dodał.
Zdaniem doradcy Oleksego, w całej sprawie chodzi nie tylko o siłę konstruowania koalicji większościowych, ale o konstruowanie koalicji blokujących. Wtedy była ta koalicja z naszym udziałem bardziej możliwa, natomiast teraz będzie trudniej nam zablokować jaką decyzję przy małym udziale innych, np. dwóch, państw – podkreślił Wieniak.