Według badania IQS and Quant Group przeprowadzonego w dniach 22-27 maja 2003 roku, 83 proc. Polaków w wieku 18-70 lat wzięłoby udział w referendum europejskim gdyby odbywało się ono w niedzielę po dacie badania. 11 proc. badanych stwierdziło, że udziału w referendum nie weźmie.
Za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej opowiedziałoby się 74 proc.
Polaków deklarujących chęć głosowania albo jeszcze nie zdecydowanych co do
wzięcia udziału w referendum.
Najczęstszymi przyczynami odmowy wzięcia
udziału w referendum były: brak zainteresowania referendum i polityką, obawa o
pogorszenie się sytuacji i poziomu życia w Polsce oraz poczucie braku wpływu na
losy państwa. Badanie przeprowadzono na reprezentatywnej próbie 906 dorosłych
Polaków.
Niedostateczna frekwencja podczas referendum wpłynie na sposób oceny Polski
za granicą i potwierdzi jej "dwuznaczność". Pokaże, że wielu Polaków nie
zainteresowało się udziałem w wyborach – mówili socjologowie w rozmowie z
PAP.
Przy niedostatecznej frekwencji pierwszy komunikat, jaki
idzie w świat, mówi, że referendum nie było w Polsce wiążące i że to pierwszy
przypadek wśród krajów, które się o akcesję starały. Pierwsze wrażenie na
świecie będzie takie, że większość Polaków nie wykazało zainteresowania udziałem
w wyborach – uważa socjolog, prof. Andrzej Rychard. Nawet jeśli
ledwo się prześlizgniemy nad poprzeczką, to osiągamy zasadniczy cel – będziemy w
Unii. Mogą nam wytykać małe zainteresowanie towarzyszące referendum, jednak dużo
bardziej niż frekwencja, liczy się tu skutek – podkreśla Rychard. Jego
zdaniem, frekwencja powyżej 50 procent byłaby dla Polski wynikiem dobrym –
i nie powinniśmy się martwić, jeśli nie będzie to frekwencja rzędu 80
procent. Polska jest krajem dużym, opinie są tu zróżnicowane, a proces
negocjacji budził żywe polityczne dyskusje. Trudno więc też oczekiwać bardzo
zdecydowanego poparcia akcesji – powiedział.
Prof. Jadwiga
Staniszkis ma nadzieję, że frekwencja w czasie nadchodzącego referendum
przekroczy 50 proc. Gdyby jednak nie zostało osiągnięte wymagane minimum,
ustawa przechodziłaby przez parlament. Przy jego niskich notowaniach, waga
wyboru parlamentarnego zostałaby obniżona. Poza tym potwierdziłoby to całą
dwuznaczność Polski - a w taki właśnie sposób nasz kraj jest postrzegany w
Europie – powiedziała socjolog.
W opinii socjologa Pawła Śpiewaka,
niska frekwencja podczas referendum akcesyjnego nie musi oznaczać niedojrzałości
politycznej Polaków (jak zasugerował we wtorek prezydent). Małe zainteresowanie
głosowaniem świadczyłoby raczej o – ugruntowanej w Polsce pasywności
obywateli i ogólnym wycofaniu się z aktywności publicznej – uważa
Śpiewak. Jak ocenił, frekwencja w referendum nieznacznie przekroczy 50 proc.
Podobnie jak na Słowacji i na Litwie, także w Polsce na decyzję o pójściu do urn
wpłyną podawane na bieżąco informacje na temat frekwencji. Sądzę, że w
sobotę zagłosuje ponad 20 proc. i – jeżeli temu będą towarzyszyć stosowne
apele – to jakoś zmobilizuje Polaków – oświadczył socjolog. W przypadku
niskiej frekwencji należałoby złamać ciszę wyborczą, bez względu na
konsekwencje. W grę wchodzi zbyt duża stawka – powiedział
Śpiewak.