Komisja Europejska rozpatruje tylko 7 polskich wniosków o rejestrację wyrobów regionalnych. Producenci nie spieszą się ze składaniem podań, bo nadal nie mogą zarobić na sprzedaży lokalnych kiełbas i serów tyle, co Francuzi czy Włosi.
Oscypek, bryndza podhalańska, miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich oraz cztery gatunki miodu pitnego - na tym kończy się na razie lista wyrobów, których produkcję chcielibyśmy chronić znakami nadawanymi w Brukseli.
- Liczba ta nie odpowiada naszym ambicjom. Urzędnicy nie mogą jednak zmuszać producentów do składania wniosków - przyznaje Dariusz Goszczyński, dyrektor Biura Oznaczeń Geograficznych i Promocji w Ministerstwie Rolnictwa.
Źle wypadamy na tle np. Czechów, którzy od razu po 1 maja 2004 r. złożyli kilkadziesiąt podań. Polskie Ministerstwo Rolnictwa uważa, że lepiej wysłać wnioski dopracowane, aby brukselscy urzędnicy nie znaleźli podstaw do ich odrzucenia. Tak jak w przypadku Niemców, których ponad 100 wniosków o ochronę wód mineralnych Komisja zdyskwalifikowała jednym rozporządzeniem.
O tym, że unijni urzędnicy są wymagający, przekonał się Regionalny Związek Hodowców Kóz i Owiec w Nowym Targu, który zgłosił do rejestracji oscypka. Komisja zażyczyła sobie już po złożeniu wniosku m.in., aby bacowie produkujący ser według tradycyjnych przepisów wyłonili grupę kontrolującą produkcję i sprzedaż, a także określili suchą masę oscypka. Odpowiedź związku ma dotrzeć do Brukseli w najbliższych dniach. Rejestracja oscypka nastąpi najwcześniej w połowie 2006 r.
- Mamy szansę, aby stworzyć rynek tradycyjnej żywności regionalnej, który będzie stanowił nawet 40 proc. produktów spożywczych sprzedawanych w Polsce - uważa Grzegorz Russak, prezes Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego.
Jednak jest nam nadal daleko do Włochów, których roczne przychody ze sprzedaży ok. 150 produktów regionalnych wynoszą ok. 8,5 mld euro, czy francuskich farmerów zarabiających 8 razy więcej na wędlinach tradycyjnych niż na sprzedaży mięsa do rzeźni.
Jako pierwsza w Polsce specjalny salon z żywnością tradycyjną i regionalną otworzyła Praska Giełda Spożywcza w Ząbkach k. Warszawy. Mogą w nim kupować klienci indywidualni i hurtowi. Andrzej Stoch, właściciel ekologicznej bacówki na Podhalu, w Ząbkach oferuje oscypki.
- Zdrowa żywność jest modna, ale na razie produkty regionalne sprzedają się na niewielką skalę. W supermarketach można kupić oscypki produkowane przez zakłady mleczarskie. Nam pozostaje sprzedaż na bazarach - narzeka Stoch.
Zrobienie np. tradycyjnej wędliny jest znacznie droższe od wyprodukowania jej w zakładzie przetwórczym, ale klienci nie chcą płacić za nią więcej, ponieważ wiedzą za mało o jej zaletach. Ponadto nie mogą być pewni, że kupują autentyczny produkt. - Trzeba jak najszybciej wprowadzić krajowy system oznakowań - mówi Grzegorz Russak.
- Państwa członkowskie Unii Europejskiej nie mogą tworzyć własnego systemu ochrony produktów konkurencyjnego do wspólnotowego - tłumaczy Dariusz Goszczyński. Od lutego w urzędach marszałkowskich powstają listy produktów tradycyjnych (wytwarzanych według niezmienionej receptury od co najmniej 25 lat). Do tej pory znalazło się na niej 50 wyrobów, m.in. pierekaczewnik z Podlasia oraz sól z kopalni w Wieliczce. Spis ten służy jedynie promocji, a nie ochronie produktów.
"Rz" dowiedziała się, że w planie podziału funduszy unijnych na rozwój polskiej wsi w latach 2007 - 2013 mają znaleźć się dotacje na promocję żywności tradycyjnej i na wsparcie osób, które ją wytwarzają. Nieznana jest jeszcze wielkość dofinansowania.