Parlament Europejski proponuje kompromis w sprawie systemu podejmowania decyzji w poszerzonej Unii Europejskiej. W zamian za rezygnację z obrony systemu nicejskiego Polska i Hiszpania mogłyby w przyszłości łatwiej blokować niekorzystne dla nich decyzje.
Parlament w przyjętej wczoraj rezolucji zaproponował, żeby decyzje w poszerzonej Unii zapadały podwójną większością głosów - czyli tak jak chciał tego Konwent Europejski przygotowujący projekt konstytucji. Różnica miałaby polegać na zwiększeniu tzw. progu niezbędnego do podjęcia decyzji.
Konwent zdecydował, że do podjęcia każdej decyzji potrzebna jest podwójna większość - 60 proc. krajów i mieszkańców wspólnoty.
W propozycji parlamentu mówi się o 66 proc. Ta z pozoru niewielka różnica ma jednak znaczenie, bo z 40 do 34 proc. zmniejszyłaby się tzw. mniejszość blokująca. Polska i Hiszpania miałyby więc większe szanse na zablokowanie niekorzystnych dla nich decyzji.
- Te kraje bardziej skupiają się na blokowaniu, zamiast na szukaniu kompromisu - denerwował się niedawno niemiecki eurodeputowany Elmar Brok, który z upoważnienia Parlamentu Europejskiego bierze udział w pracach nad unijną konstytucją.
Zdaniem szefa Komisji Europejskiej Romana Prodiego, podniesienie progu koniecznego do podjęcia decyzji oznaczałoby paraliż prac Rady Ministrów UE po rozszerzeniu o 10 nowych krajów.
Szef Komisji Europejskiej jest przekonany, że Unia złożona z 25 krajów potrzebuje jak najprostszego systemu głosowania i przede wszystkim czytelnego dla przeciętnego mieszkańca wspólnoty.
Coraz bardziej irytuje go postawa Polski i Hiszpanii, które bronią systemu nicejskiego, dającego naszemu krajowi w Radzie Unii Europejskiej tylko dwa głosy mniej niż mają Francja czy Niemcy.
- Jeśli ktoś blokuje przyjęcie konstytucji dla całej Unii, może powinien poszukać sobie miejsca poza nią - ostrzegł Prodi w opublikowanym w środę wywiadzie dla irlandzkiego dziennika "The Irish Times".
Silvio Berlusconi, premier Włoch, które przewodzą teraz Unii, jest przekonany, że poza Polską i Hiszpanią, wszystkie pozostałe kraje - obecnej i poszerzonej UE - są gotowe zrezygnować z nicejskiego systemu głosowania.
- Mam już w kieszeni rozwiązanie sporu w sprawie podejmowania decyzji podwójną większością - deklaruje włoski premier.
Według niego, w obecnej sytuacji osiągnięcie kompromisu jest teraz "bardziej prawdopodobne niż jego brak". Dodał, że z optymizmem patrzy na przyszłotygodniowe spotkanie w Brukseli przywódców 25 krajów - obecnych i przyszłych członków UE. To właśnie wtedy mają zapaść rozstrzygnięcia w sprawie nowej, unijnej konstytucji.
Zdaniem unijnych dyplomatów, gdyby się jednak okazało, że Berlusconi nie ma "asa w rękawie", to najbardziej prawdopodobne są dwa scenariusze. Włosi musieliby albo zrezygnować z przyjęcia nowej konstytucji i przekazać pałeczkę Irlandczykom, którzy od stycznia przejmują przewodnictwo w Unii, albo przekonać przywódców 25 krajów, żeby do dyskusji na temat systemu głosowania wrócić za kilka lat. To ostatnie rozwiązanie oznaczałoby faktyczne zwycięstwo Polski i Hiszpanii w walce o silniejszą pozycję w Unii, bo dyskusja nad zmianą sposobu podejmowania decyzji w poszerzonej UE mogłaby się zacząć od nowa najwcześniej w 2009 roku.