Polskich eurodeputowanych czeka podwyżka. I to spora. Na ich konta wpłynie miesięcznie z budżetu UE prawie 30 tys. zł, czyli więcej niż dostaje polski prezydent czy premier.
Naszych 54 europosłów będzie miało tym samym najwyższe pensje wśród polskich polityków. To dlatego, że Unia ujednolica zarobki deputowanych. Zmiany wejdą w życie dopiero od przyszłej kadencji. Choć pojawiają się nieoficjalne informacje, że część krajów chciałaby, aby ustawa zaczęła obowiązywać już teraz.
W sprawie ujednolicenia dochodów toczyła się wieloletnia debata. Po miesiącach negocjacji udało się dojść do porozumienia. Nad zmianami będą debatować dziś sami posłowie. Głosowanie już jutro. Wszystko wskazuje na to, że projekt zostanie przyjęty. Zgadza się na niego większość państw członkowskich.
Jeśli tak się stanie, eurodeputowani dostaną z budżetu Unii po 7000 euro (prawie 30 tys. zł) miesięcznie pensji zasadniczej. Do tego, tak jak dotąd, otrzymają diety za posiedzenia w Brukseli i Strasburgu - ok 260 euro (1000 zł) za każdy dzień. Przysługuje im także 3700 euro (15 tys. zł) na prowadzenie biura i zatrudnienie asystentów.
Dla niektórych zmiany oznaczają sporą podwyżkę, dla innych zmniejszenie pensji. Różnice są bowiem olbrzymie. Polscy deputowani dostają teraz z naszego budżetu ok. 2000 euro, słowaccy niecały tysiąc, a Węgrzy 840. Rekordzistami są Włosi (12 tys. euro), Austriacy (7,5 tys. euro) i Niemcy (8000 euro). Przez dwie kadencje deputowani z tych krajów będą dostawać rekompensaty z rodzimych budżetów.