Przedstawiciele rządu zdementowali doniesienia dziennika "Rzeczpospolita", jakoby premier Leszek Miller oficjalnie zgłosił w Brukseli kandydaturę minister ds. europejskich Danuty Huebner na unijnego komisarza. Informacji tej nie potwierdza też Komisja Europejska.
Dziennik poinformował we wtorek, że Danuta Huebner jest już oficjalnym kandydatem na pierwszego polskiego komisarza Unii Europejskiej, a jej kandydaturę miał zgłosić premier Leszek Miller podczas niedawnego spotkania za zamkniętymi drzwiami z przewodniczącym Komisji Europejskiej Romano Prodim. "Rz" napisała, iż Prodi poprosił jednak jeszcze o co najmniej jedno nazwisko, by mieć wpływ na kształt kierowanej przez siebie ekipy.
Informacja podana przez "Rzeczpospolitą" jest nieprawdziwa - oświadczył rzecznik rządu Marcin Kaszuba. W oświadczeniu napisał, że w rozmowie z Prodim kandydatura Huebner "została wymieniona wyłącznie jako rozważany przez władze RP, poważny, kompetentny i znany w Europie kandydat".
Wg Kaszuby, "Romano Prodi nie zwracał się o zgłoszenie co najmniej dwóch kandydatów na stanowisko komisarza UE, gdyż dyskusja na ten temat w ogóle nie miała miejsca".
Poinformował też, że oficjalne zgłoszenie kandydatury na stanowisko komisarza UE zostanie dokonane "decyzją Rady Ministrów, po zaopiniowaniu jej przez prezydenta i skonsultowaniu z najważniejszymi siłami politycznymi". Na konferencji po posiedzeniu rządu powiedział, że można się tego spodziewać "najwcześniej w grudniu".
Minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz nie potwierdził i nie zaprzeczył, że kandydatury na polskiego komisarza UE zostały już zgłoszone, ale - jak dodał - wedle jego wiedzy "oficjalnego zgłoszenia nie dokonano" i "miała miejsce wstępna rozmowa". W opinii Cimoszewicza, Huebner "jest najlepszym potencjalnym polskim kandydatem na takie stanowisko".
Doniesień "Rz" nie potwierdził, lecz także im nie zaprzeczył rzecznik Komisji Europejskiej Jean-Christophe Filori, gdyż przewodniczący Komisji "nie życzy sobie w tej chwili publicznej dyskusji o nazwiskach". Według Filoriego, Romano Prodi nie zdecydował jeszcze, jak będzie dobierał komisarzy z nowych państw członkowskich, w tym z Polski, na półroczny okres przejściowy od maja do końca października 2004 roku.
Na informację "Rzeczpospolitej" zareagowało m.in. Polskie Stronnictwo Ludowe. Prezes partii Jarosław Kalinowski jako skandaliczne określił działania premiera w sprawie nominowania Huebner na unijnego komisarza i wezwał szefa rządu do publicznego przedstawienia procedury wyłaniania kandydata na polskiego komisarza. W ocenie ludowców, najlepszym kandydatem byłby b. szef UKIE Jacek Saryusz-Wolski.
Tę opinię podzielił szef Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, dla którego Saryusz-Wolski jest "o niebo lepiej przygotowany w sensie i intelektualnym i moralnym" niż Huebner, którą lider PiS ocenił negatywnie. Dodał, że kandydata do KE powinien wskazać Sejm.
Zdaniem lidera Ligi Polskich Rodzin Romana Giertycha, kandydatura Huebner byłaby "najgorszą z możliwych". Giertych uważa, że minister jest bardziej związana z interesami UE niż Polski, i nie będzie walczyć o polskie sprawy.
Bardzo pozytywnie ewentualną kandydaturę Huebner na polskiego komisarza ocenił zaś szef klubu SLD Jerzy Jaskiernia. Wymienił też inne propozycje: szefa sejmowej komisji europejskiej Józefa Oleksego oraz szefowej senackiej komisji spraw zagranicznych i integracji europejskiej Genowefy Grabowskiej.
Paweł Piskorski (PO), choć nie skrytykował Huebner i - jak powiedział - uważa ją za kompetentną osobę, radzi premierowi raczej "sięgnięcie po kogoś, kto nie byłby tak ściśle związany z gabinetem Leszka Millera". Według Piskorskiego, do kompetentnych osób należą Saryusz-Wolski czy były negocjator Polski Jan Kułakowski.