W Polsce utrzymujemy ponad 520 tys. urzędników. W ciągu ostatnich pięciu lat zatrudnienie w administracji rządowej i samorządowej wzrosło o 135 tys. pracowników. Tymczasem wicepremier Jerzy Hausner dumnie ogłasza likwidację raptem 65 etatów. To jest arogancja władzy, a nie plan oszczędnościowy, zwłaszcza w perspektywie dojścia długu publicznego do progu 60 proc. – uważa prof. Witold Kieżun z Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego w Warszawie.
O idei „Taniego Państwa” mówiło się głośno przed wyborami do parlamentu w 2001 r. W 2002 r. wydatki na administrację państwową rzeczywiście zostały ustalone na poziomie tych z roku 2001 i wyniosły 6,2 mld zł. Plany budżetowe na ten rok zakładały, że utrzymanie administracji państwowej będzie kosztowało 9,4 mld zł. Sejm zmniejszył te wydatki do ok. 7,6 mld zł. Józef Oleksy, w dzień po objęciu teki ministra spraw wewnętrznych i administracji, powiedział nam, że jego celem jest właśnie wprowadzenie tej idei w życie.
Według ostatniego wydania Małego Rocznika Statystycznego, w 2000 r. w ministerstwach, urzędach wojewódzkich i centralnych pracowało 135 865 urzędników, w 2001 – 152 839, a w 2002 – 157 644 pracowników. Za rządów SLD zatrudnienie wzrosło tam zatem o 4805 osób. GUS jednocześnie informuje, że wzrost zatrudnienia w całej administracji w II półroczu 2003 r. w stosunku do II półrocza 2002 roku wynosi 17,7 proc.
W sumie w okresie ostatnich 5 lat przybyło w całej administracji ok. 135 tys. pracowników, co według prof. Wiolda Kieżuna kosztuje rocznie ok. 7 mld zł. Jakie oszczędności chce wprowadzić wicepremier Jerzy Hausner? Przygotowany przez niego program ogranicza liczbę stanowisk kierowniczych w administracji rządowej o 10 proc., czyli 25 etatów, a liczebność gabinetów politycznych o 42 etaty, a ponadto wprowadza... limity w korzystaniu ze służbowych samochodów i telefonów komórkowych. W roku 2005 zakłada zaś zmniejszenie zatrudnienia w urzędach wojewódzkich o ok. 600 etatów i połączenie kilku inspekcji. Pozwoli to w 2004 r. obniżyć wydatki o ok. 109 mln zł, a w 2005 r. o 1,706 mld.
Te cięcia rażą swoim minimalizmem – uważa prof. Witold Kieżuń. Gdy usłyszałem o planie 65 stanowisk, byłem pewien, że Hausner zapomniał dodać słowo „tysięcy”. Ogłaszanie takich pseudoplanów i oczekiwanie na aprobatę to zwykła arogancja – mówi prof. Michał Kulesza z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, twórca reformy samorządowej. Publicysta Stefan Bratkowski Kancelarię Prezydenta, Kancelarię Prezesa Rady Ministrów i Radę Ministrów nazwał ideą „trzech rządów”. Czy Polskę stać na takie dublowanie się administracji? Z pewnością nie.