Wyjeżdżając po 1 maja do krajów Unii Europejskiej, nie będziemy potrzebowali tzw. zielonej karty. Wystarczy nasze polskie OC. A w razie wypadku o odszkodowanie będzie można ubiegać się w Polsce. Lato w Hiszpani albo Francji, narty w Austrii czy Włoszech - spędzanie urlopu za granicą jest już dosyć popularne w Polsce. Coraz częściej też Polacy wyjeżdżają za granicę w sprawach służbowych.
Wszystko dobrze, gdy z zagranicznych wojaży wracamy cali i zdrowi. Jeśli jednak komuś przydarzy się wypadek, a sprawca jest obcokrajowcem - zaczyna się problem. Na odszkodowanie trzeba czekać nawet kilka lat.
- To było prawie dwa lata temu. Spędzałam wakacje z rodziną na południu Włoch. W połowie urlopu przydarzył mi się wypadek, na przejściu dla pieszych potrącił mnie samochód, kierował nim Francuz. Nie jechał szybko, ale kierowca zamyślił się, nie widział mnie - opowiada Małgorzata Lewandowska. Była porządnie poobijana, złamany nos, uraz głowy, poszarpane ciało na nogach i rękach. - Trafiłam do szpitala, po tygodniu lekarze stwierdzili, że mogę być przewieziona do Polski. Tym zajął się mój ubezpieczyciel - opowiada.
- Dzięki radzie moich włoskich znajomych jeszcze przed wyjazdem zostawiłam włoskiemu adwokatowi pełnomocnictwo do reprezentowania mnie przed ubezpieczycielem sprawcy wypadku - opowiada nasza Czytelniczka. Dzięki temu zaoszczędziła na kosztownych wyjazdach na rozprawy sądowe czy rozmowy z ubezpieczycielem. Jedynie raz musiała się zjawić na wezwanie włoskiego lekarza orzecznika.
- Moi znajomi podpowiedzieli mi jeszcze jedną ważną rzecz, o której chyba nie pamięta żaden turysta, któremu przydarzy się wypadek za granicą: bardzo ważne jest, by wychodząc ze szpitala, poprosić o wypis. Niestety to kosztuje, np. we Włoszech ok. 10-12 euro, więc może dlatego niektórzy nie biorą tego dokumentu - zwraca uwagę Małgorzata Lewandowska. - Tymczasem taki dokument jest jednym z podstawowych, jakie trzeba dostarczyć ubezpieczycielowi, starając się o odszkodowanie - dodaje.
Małgorzata Lewandowska wciąż czeka na odszkodowanie. Spodziewa się, że za trzy miesiące może dopiero dostanie decyzję o tym, ile pieniędzy za utratę zdrowia, leczenie, utratę zysków z pracy zarobkowej, której nie mogła wykonywać, zwróci jej firma ubezpieczeniowa sprawcy wypadku. - Jeśli uznam, że to za mało, mogę się procesować, a to może potrwać kolejne miesiące, a nawet lata - stwierdza.
W podobnej sytuacji, jak pani Małgorzata, znajduje się wielu Polaków. Jest jednak szansa, że w przyszłości nie będzie takich problemów z uzyskaniem odszkodowania. Po 1 maja znacznie łatwiejsze będzie dochodzenie roszczeń. Towarzystwa ubezpieczeniowe działające w każdym z krajów, do których będzie można jeździć bez zielonej karty, będą musiały ustanowić swoich rezydentów w innych krajach tego systemu.
- Takim rezydentem będzie mogła być np. kancelaria prawnicza albo inny ubezpieczyciel - poinformowano nas w biurze rzecznika ubezpieczonych. W praktyce oznacza to, że zarówno polskie towarzystwa ubezpieczeniowe, jak i zagraniczne, będą musiały mieć swoich przedstawicieli w każdym innym kraju systemu.
- Dzięki temu poszkodowany będzie sam mógł zadecydować, czy chce likwidować szkodę i domagać się odszkodowania w kraju, gdzie wydarzył się wypadek czy też u nas w Polsce - dodaje przedstawiciel biura rzecznika ubezpieczonych. - W ten sposób z pewnością dochodzenie roszczeń będzie i łatwiejsze, i mniej kosztowne, choćby ze względu na zniknięcie barier językowych czy kosztów dojazdów do zagranicznego ubezpieczyciela - stwierdza.
Gdy podróżujemy własnym samochodem, za każdym razem potrzebujemy specjalnej polisy tzw. zielonej karty. Obecnie już coraz częściej zielona karta jest sprzedawana łącznie z OC komunikacyjnym. Ale zdarzają się sytuacje, kiedy trzeba ją kupić oddzielnie. Po 1 maja, wyjeżdżając do krajów Unii Europejskiej, a także do przyszłych krajów członkowskich oraz do Norwegii, Szwajcarii, Islandii i Chorwacji, nie będziemy potrzebowali zielonej karty. Będzie jednak niezbędna przy wjeździe m.in. do Bułgarii, Rumunii czy Turcji.
Po co nam zielona karta? Jest to potwierdzenie ubezpieczenia się od odpowiedzialności finansowej za szkody wyrządzone innym osobom w czasie podróży za granicą. Dotyczy to zarówno Polaków wyjeżdżających za granicę, jak i cudzoziemców przyjeżdżających do Polski czy innych krajów.