Płatności bezpośrednie to szansa zarobienia sporych pieniędzy. Nie dość, że wystarczy tylko przeorać pole, aby dostać 160 zł do hektara, to jeszcze fiskus nie zabierze z dopłat ani złotówki. Bez względu na to, czy unijne pieniądze trafią na konto rolnika, etatowego pracownika czy firmy.
Polska, jako nowy członek Wspólnoty zdecydowała się na uproszczony system dopłat - o dotacje podstawowe mogą ubiegać się wszyscy, którzy mają co najmniej hektar utrzymany w dobrej kulturze rolnej (wystarczy przeorać pole).
Zarobek jest łatwy, dlatego takich, którzy kupili ziemię po to, aby dostać dopłaty nie brakuje. - Zgłosił się do mnie właściciel 120 hektarów kupionych w zupełnie innym województwie. Na zajmowanie się rolnictwem nie ma czasu, więc obsiał ziemię żytem - przyznaje Grzegorz Lidkus z Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej.
Na dotacjach "na czysto" zarobią wszyscy, którzy je dostaną. - Zwolnienie z podatków od dopłat bezpośrednich regulują ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych i prawnych - wyjaśnia Aleksandra Szelągowska z ministerstwa rolnictwa.
Nie ma znaczenia, czy dotacje unijne wpłyną na konto gospodarza, który utrzymuje się z ziemi i musi konkurować z unijnymi farmerami, czy dostanie je spółka zatrudniająca pracowników lub osoba składająca co roku PIT. Szelągowską takie rozwiązanie nie dziwi: - Nawet jednorazowe przeoranie ziemi wiąże się z kosztami.
Z podatku zwolnione są także dotacje przyznawane w ramach Planu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Wyjątkiem są renty strukturalne (podatek 19-procentowy), ponieważ pobierać je będą osoby, które utracą status rolnika. Nie stracą także ci, którzy skorzystają z Sektorowego Programu Operacyjnego dla rolników.
Pomoc w tym wypadku polegać będzie na refundacji kosztów, więc - jak wyjaśnia Szelągowska - trudno jest mówić o jakimkolwiek przychodzie.
Tymczasem fiskusa obawiają się rolnicy, których uprawy (wpisywane do wniosku o dopłaty) nie pokrywają się z wypisem z ewidencji gruntów. - Co stanie się, jeżeli w gminie dowiedzą się, że uprawiam ziemię, która na mapce jest nieużytkiem i każą mi zapłacić zaległy podatek rolny? - pytają doradców.
W Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (która wymaga tylko, aby rolnicy odnotowali we wniosku wszystkie nieścisłości) problemu nie widzą.
- Nie zamierzamy przekazać danych do starostw, a jedynie upominamy rolników, aby aktualizowali dane osobiście - wyjaśnia Stanisław Barłóg, zastępca dyrektora toruńskiego oddziału agencji.
Ryszard Borowski, wójt Konecka zapewnia, że rolnicy nie będą płacić zaległych podatków: - Musieliby tylko regulować je na bieżąco od momentu wykrycia zmian. Wniosek w agencji jednak do wykrycia nie wystarczy. Potrzebna jest korekta danych w ewidencji gruntów. Dopóki jej nie ma, gmina musi pobierać podatki po staremu.
Gospodarze z gminy Czernikowo też mogą spać spokojnie: - Nie zamierzamy upomnieć się o podatki, bo w grę wchodzą niewielkie kwoty - przyznaje wójt Zdzisław Gawroński.