Nasza pozycja w Unii Europejskiej jest znacznie silniejsza, niż wynikałoby to z naszej sytuacji gospodarczej - mówił w poniedziałek podczas wykładu na Akademii Ekonomicznej w Krakowie premier Marek Belka.
Zaznaczył, że pierwsze miesiące członkostwa Polski w UE przyniosły opinii
publicznej - polskiej i europejskiej - wiele niespodzianek.
W wykładzie
"Polska w Unii Europejskiej - Unia Europejska po rozszerzeniu" premier mówił, że
"pierwsze miesiące członkostwa w UE zaskoczyły nas przeważnie na plus". Opinia
publiczna - zdaniem Belki - nie doceniła jak bardzo na otwarciu unijnego rynku
skorzystają rolnicy, przemysł spożywczy, a otwarcie granic przyczyni się do
dynamicznego rozwoju polskich firm transportowych.
"Nie doceniliśmy
też psychologicznego efektu wejścia naszych krajów do UE. Sprawiło to, że
inwestorzy zaczęli widzieć w tych krajach atrakcyjne miejsce do lokowania
inwestycji innych niż dotychczas, głównie inwestycji w dziedzinie usług" -
podkreślił Belka.
Jedynym, negatywnym czynnikiem związanym z
rozszerzeniem, był - zdaniem premiera - wzrost cen, ale, jak zaznaczył, wpływ na
to miał duży skok cen surowców, w tym ropy naftowej oraz wysokie ceny żywości w
całej Unii.
Według Belki, wbrew wcześniejszym przewidywaniom nie doszło
do zalewu europejskiego rynku pracy bezrobotnymi z "dziesiątki" nowych krajów.
Okresów przejściowych nie wprowadziły Wielka Brytania, Irlandia i Szwecja i tam
zarejestrowali się ci, którzy do tej pory pracowali nielegalnie.
Belka
mówił, że wzrasta zainteresowanie "bardzo ostrożnym, może wybiórczym otwarciem
rynku pracy" w innych krajach. Premier zaznaczył, że takie otwarcie może
spowodować, że z Polski wyjadą najlepiej wykształcenia, znający języki, młodzi
ludzie wchodzący na rynek pracy i wówczas staniemy przed podobnym problemem,
jaki miała Hiszpania.
"W ciągu kilku lat obecna, bliska 18,7 proc.
stopa bezrobocia, obniży się do 10 i będziemy wtedy przeżywać ostry brak rąk do
pracy" - ostrzegał premier.
Belka zaznaczył, że Polska jest
zobowiązana do wprowadzenia euro i jest zainteresowana wejściem do unii
walutowej. Aby jednak tak się stało musimy na trwałe obniżyć, do 3 proc.,
deficyt budżetowy i to "wydaje się najważniejszym i najtrudniejszym zadaniem".
"Większość tego deficytu nie zniknie wraz ze wzrostem gospodarczym, więc
jesteśmy skazani na ograniczenie wydatków publicznych" - podkreślił Belka.
"Wejście do strefy euro leży w naszym interesie, ale nie leży w naszym
interesie wyścig do euro" - dodał.
Premier zaznaczył że pozycja
Polski w UE jest silniejsza niż wynikałoby to z naszej sytuacji gospodarczej ze
względu na naszą aktywność polityczną, m.in. ze względu na nasze członkostwo w
NATO, stosunki z USA i wymiar wschodni naszej polityki.
"Nasza
obecność w Iraku, obojętnie jak kontrowersyjna wewnętrznie i kosztowana, jest
dzisiaj niewątpliwym atutem w stosunkach wewnątrzunijnych, a nie obciążeniem. Są
kraje, które właśnie dlatego traktują Polskę poważniej, nawet jeśli same nie są
w UE i nie podoba im się to, że są w Iraku jakieś kraje europejskie. Nie zawsze
chodzi przecież o poparcie, chodzi o respekt" - podkreślił
Belka.