Sejm rozpoczął w środę prace nad rządowym projektem ustawy o wyborze członków Parlamentu Europejskiego. Najwięcej wątpliwości posłów wzbudził proponowany podział kraju na 13 okręgów wyborczych i sposób przeliczania mandatów. Koła Ruchu Katolicko-Narodowego i Porozumienia Polskiego są za odrzuceniem propozycji rządowej w pierwszym czytaniu.
Prawdopodobnie w drugą niedzielę czerwca 2004 roku wybierzemy 54 polskich
eurodeputowanych na 5-letnią kadencję Parlamentu Europejskiego . W kolejnej
kadencji, w związku z przystąpieniem do UE Rumunii i Bułgarii, Polska będzie
miała już 50 przedstawicieli w PE.
Projekt ordynacji, który
przedstawił szef MSWiA Krzysztof Janik , zakłada m.in. przyznanie czynnego prawa
wyborczego zarówno obywatelom polskim, jak i obywatelom UE, którzy stale
mieszkają w Polsce. Natomiast prawo kandydowania miałyby osoby, które ukończyły
21 lat i od 5 lat stale mieszkają na terytorium Polski lub innego państwa
UE.
Zaproponowano też przeliczanie głosów na mandaty w skali kraju
metodą d'Hondta (premiującą duże ugrupowania), a następnie rozdzielanie ich
między listy okręgowe metodą Hare-Niemeyera, co miałoby służyć premiowaniu
frekwencji w okręgach wyborczych. Na jeden okręg przypadałoby od trzech do
dziewięciu deputowanych.
Sojusz Lewicy Demokratycznej i Unia Pracy
popierają rządowy projekt. Według Roberta Smolenia (SLD), dyskusję wywołuje
m.in. proponowany podział na 13 okręgów. Poseł uważa, że lepszym rozwiązaniem
byłoby podzielenie kraju na 16 okręgów, dzięki czemu wyborca miałby głębsze
przekonanie, iż "wybrana przez niego osoba będzie reprezentować nie tylko
myślenie europejskie, ale również szereg problemów
lokalnych".
Platforma Obywatelska złożyła własny projekt ordynacji,
proponując siedem okręgów wyborczych oraz przeliczanie głosów na mandaty metodą
St. Lague'a, która sprzyja małym i średnim ugrupowaniom.
Klub PO
chciałby też, by liczba mandatów była z góry określona w poszczególnych
okręgach: w województwie dolnośląskim, lubuskim i opolskim byłoby do obsadzenia
siedem mandatów; w pomorskim i kujawsko-pomorskim - sześć mandatów; lubelskim i
podkarpackim - sześć mandatów; w łódzkim, małopolskim i świętokrzyskim -
dziesięć; w mazowieckim, podlaskim i warmińsko-mazurskim - jedenaście; w śląskim
- siedem oraz w wielkopolskim i zachodniopomorskim - siedem
mandatów.
O tych propozycjach PO ciepło wypowiadają się Ludowcy.
Sejm powinien zadbać, by w Parlamencie unijnym zasiadali przedstawiciele nie
tylko największych partii politycznych i najliczniejszych aglomeracji miejskich.
A ten (rządowy) projekt, niestety, w takim kierunku zmierza – ocenił Wiesław
Woda (PSL).
Proponowaną przez rząd metodę d'Hondta popiera
natomiast Liga Polskich Rodzin. Lider ugrupowania Roman Giertych także
skrytykował propozycję 13 okręgów. Lepsze byłoby, jego zdaniem, uznanie Polski
za jeden okręg wyborczy, by "nie sprawiać wrażenia, że polscy przedstawiciele w
PE reprezentują regiony, a nie państwo i naród polski".
Giertych
zapowiedział, że jeżeli Lidze nie udałoby się przeforsować tego rozwiązania to
będzie dążyć do podziału kraju na 10 okręgów wyborczych przez połączenie w jeden
okręg: Warszawy z Mazowszem, województwa kujawsko-pomorskiego z pomorskim oraz
lubelskiego z podkarpackim.
Za jednym okręgiem jest też Prawo i
Sprawiedliwość. Jak wyjaśnił poseł PiS Kazimierz Michał Ujazdowski, taki model
"najsilniej uwypukla zasadę interesu narodowego". Poseł skrytykował też m.in.
definicję parlamentarzysty europejskiego, według której "członkowie PE są
przedstawicielami społeczności obywateli UE". Mandat parlamentarzystów
wybieranych w Polsce i innych krajach UE nie może abstrahować od mandatu
narodowego – uważa. Także Samoobrona ma zastrzeżenia do liczby okręgów
wyborczych oraz proponowanego sposobu podziału mandatów. Jak powiedział poseł
tego klubu Jan Łączny – centralny podział mandatów na okręgi, to – jak
się wydaje – próba ustawowej korekty decyzji wyborczych, podjętych przez
społeczeństwo. Jego zdaniem, to "uchybienie zasadzie
proporcjonalności".
Uzasadniając wnioski o odrzucenie projektu
ordynacji Antoni Macierewicz (RKN) i Jan Łopuszański argumentowali, że najpierw
powinien wejść w życie Traktat Konstytucyjny UE, który - jak mówili - określi na
nowo ustrój prawny Unii, w tym rolę Parlamentu Europejskiego.