Pierwszymi dość nie oczekiwanymi beneficjantami unijnych dopłat bezpośrednich stali się nie rolnicy, ale młodzi bezrobotni, którzy będą pomagać przy wypełnianiu wniosków o dopłaty oraz przy ich zbieraniu. Szansę na znalezienie pracę dostało kilkanaście tysięcy osób. Niestety dla większości z nich będzie to tylko praca sezonowa.
O tym, aby zbliżającą się integrację z Unią Europejską wykorzystać - do przynajmniej niewielkiego - zmniejszenia bezrobocia w kraju po raz pierwszy pomyślano przed referendum, w którym opowiedzieliśmy się za wstąpieniem do Unii. Wtedy młodzi ludzie byli zatrudniani w gminnych punktach informacji europejskiej. "Teraz ten pomysł wraca, ale już w innej formie, bo dotyczy już nie myślenia o tym, jak przygotować się do wejścia do unii, ale jak w Unii Europejskiej funkcjonować" - powiedział minister gospodarki, pracy i polityki społecznej Jerzy Hausner.
Porozumienie zawarte właśnie między ministrem gospodarki i rolnictwa pozwoli na zatrudnienie około pieciu tysięcy bezrobotnych absolwentów szkół wyższych, którzy, po przeszkoleniu będą pomagać rolnikom przy wypełnianiu wniosków o dopłaty bezpośrednie. W jednej gminie ma być zatrudnionych od jednej do dwóch osób. - Chcemy doprowadzić do takiej sytuacji, żeby żaden rolnik nie mógł powiedzieć, że nie potrafi wypełnić wniosku, że nie ma kto pomóc temu rolnikowi w wypełnianiu wniosków - zapowiada minister rolnictwa Wojciech Olejniczak.
O tym czy osoby zatrudnione w gminach będą w nich pracować, gdy zakończy się zbieranie wniosków o dopłaty zadecydują władze gminy. Na pewno szansy na przedłużenie pracy nie ma 7200 osób, które od początku kwietnia znalazły sezonowe - trzymiesięczne zatrudnienie - w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Ich jedynym zdaniem będzie przyjmowanie od rolników wniosków o dopłaty bezpośrednie.