Eksperci wiedeńskiego Instytutu Międzynarodowych Porównań Gospodarczych (WIIW) przestrzegają przed podejmowaniem kroków, mogących prowadzić do raptownego zmniejszenia się liczby najmniejszych i małych gospodarstw rolnych w Polsce.
W opublikowanym w środę opracowaniu eksperci WIIW Zdenek Lukas i Josef Poeschl przyznają, że wprawdzie rezultatem byłoby odłogowanie ziemi oraz wzrost areału przeciętnego gospodarstwa rolnego, co samo w sobie wydaje się pożądane. Jednak z punktu widzenia całej gospodarki takie kroki mogłyby oznaczać dla Polski dodatkowe obciążenie budżetu państwa na opiekę społeczną.
W opracowaniu WIIW zwraca się uwagę, że 1,2-1,5 miliona najmniejszych gospodarstw rolnych w Polsce produkuje głównie na potrzeby własne, a nadwyżki sprzedaje lokalnym konsumentom, zakładom przetwórstwa spożywczego lub pośrednikom w handlu płodami rolnymi.
Gdyby w ramach przystąpienia Polski do UE wstrzymana miała zostać wszelka produkcja rolna nieodpowiadająca unijnym normom weterynaryjnym i fitosanitarnym oraz standardom produkcyjnym, wiele takich gospodarstw musiałoby upaść. Podobna byłaby sytuacja wielu małych przedsiębiorstw, zajmujących się przetwórstwem płodów rolnych. Dostosowanie się do norm unijnych przerastałoby możliwości finansowe wielu z nich – uważają eksperci z WIIW.
Zdaniem autorów opracowania, w przypadku zaopatrywania rynków lokalnych wystarczające okazały się standardy obowiązujące dotąd w Polsce, więc "rozsądne mogłoby być wprowadzenie dwóch różnych systemów produkcji i dystrybucji: W większych gospodarstwach rolnych i zakładach przetwórczych obowiązywałyby normy unijne, a produkowana tam żywność byłaby dopuszczona do obrotu w handlu międzynarodowym; pozostałych gospodarstw rolnych nie powinno się zmuszać do wypełniania norm zorientowanych na produkcję wielkotowarową; gospodarstwa te powinny być uprawnione tylko do zaopatrywania lokalnych rynków" – radzą austriaccy eksperci.
W opracowaniu wskazuje się też, że obecny przerost zatrudnienia w polskim rolnictwie może się w przyszłości okazać szansą, kiedy w przemyśle i w sektorze usług zacznie rosnąć zapotrzebowanie na siłę roboczą.