Choć od 1 maja granicę można przekroczyć okazując jedynie dowód osobisty, to paszport lepiej mieć przy sobie - oto wniosek z wczorajszego redakcyjnego dyżuru Gazety Pomorskiej.
Gazeta pytała o to, czy napotkali Państwo problemy przekraczając granicę
po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej. Okazuje się, że nie mieli ich ci,
którzy w podróż zabrali ze sobą paszport.
Urszula z Bydgoszczy: -
Półtora tygodnia temu wraz z mężem i kilkuletnią wnuczką pojechaliśmy do
Niemiec. Przekroczyliśmy granicę na podstawie paszportu, choć dowody osobiste
też wzięliśmy ze sobą.
Wacław z Torunia: - W połowie maja
jechałem na wycieczkę do Francji. Na granicy w Świecku, zarówno polscy, jak i
niemieccy celnicy od razu poprosili o paszporty. Byłem trochę zdezorientowany,
bo przygotowałem do odprawy nowy dowód osobisty. Paszport schowałem głęboko do
podręcznej torby.
W porządku, ale...
Wojciech Matuszewski z Chojnic: - 2 maja wraz z 40-osobową
grupą wycieczkowiczów przekraczałem granicę z Czechami w Cieszynie. Celnik,
który po stronie polskiej wszedł do autokaru, zażądał od każdego po kolei
dokumentu uprawniającego do przekroczenia granicy. Okazałem mu stary, ale
jeszcze ważny dowód osobisty. Obejrzał go dokładnie i powiedział, że jest w
porządku, ale kazał jeszcze pokazać paszport. To samo uczynił wobec czterech
innych uczestników wycieczki. Na szczęście mieliśmy przy sobie oba
dokumenty.
Według policji, niezbędny
Czytelnicy Gazety Pomorskiej opowiadali, że nawet jeśli
uda się przekroczyć granicę na podstawie dowodu osobistego, to paszport i tak
będzie później niezbędny.
Katarzyna z Nowego Miasta Lubawskiego: -
Moi rodzice mieszkają niedaleko Berlina. Przynajmniej trzy, cztery razy w roku
wraz z rodziną ich odwiedzamy. Tym razem wybraliśmy się do nich 1 maja. Na
granicy, wraz z mężem i siedmioletnią córką, okazaliśmy dowody osobiste. Nie
było żadnych problemów. Jednak po przejechaniu około 30 kilometrów zatrzymała
nas niemiecka policja. Pierwsze zdanie jakie usłyszeliśmy brzmiało: - Pass
bitte!
Podobna przygoda, dokładnie 18 maja także na terenie
Niemiec, spotkała pana Mariana z Włocławka.
Inny Czytelnik
Pomorskiej z Bydgoszczy opowiada: - Na początku maja wracałem od córki,
która mieszka w Dreźnie. Niecałe 50 kilometrów przed polską granicą zauważyłem,
że niemieccy celnicy zatrzymywali na parkingu do kontroli wyłącznie samochody z
naszą rejestracją. Na szczęście wyprzedził mnie Niemiec i udało mi się
"przykleić" do jego samochodu. W ten sposób uniknąłem spotkania z
policjantami.