Polska nie otworzy 1 maja swojego rynku pracy dla wszystkich obywateli krajów "Piętnastki". Restrykcje zostaną zniesione jedynie dla państw, które otworzą się na Polaków - taką propozycję przedstawi rządowi Ministerstwo Gospodarki.
Wczoraj nad zniesieniem wymogu pozwolenia na pracę debatowało
kierownictwo Ministerstwa Gospodarki. Z trzech wersji, które mają zostać
zaproponowane rządowi - liberalnej, wzajemności i restrykcyjnej - odpadła ta
pierwsza.
- Nie ma przyzwolenia społecznego na zrezygnowanie ze stosowania wobec krajów "Piętnastki" takich samych ograniczeń, jakie zamierzają one utrzymać wobec polskich pracowników - tłumaczy wiceminister gospodarki Krzysztof Pater.
Na stole pozostały dwie ostatnie możliwości. Pierwsza sprowadza się do zasady "oko za oko, ząb za ząb": utrzymanie identycznych restrykcji wobec obywateli danego kraju, jakie stosuje on wobec Polaków.
Druga pozostawia naszym władzom większe pole manewru. Mogłyby one łagodniej potraktować pracowników z danego państwa Unii Europejskiej, choć nie otwierać dla nich rynku pracy w pełni.
Rada Ministrów najprawdopodobniej zajmie się tą sprawą dopiero po szczycie przywódców "25" w Brukseli 25 marca.
Mimo że gospodarka unijna się rozwija, państwa "15" nie zamierzają szerzej otworzyć swoich rynków pracy. To oburza polskich dyplomatów.
MSZ dostaje sygnały, że pod wpływem planów polskiego rządu niektóre kraje "15", jak Szwecja czy Dania, są gotowe nieco poluzować restrykcje wobec Polaków. Na nasze stanowisko ma także wpływ postawa Węgier, Czech i Słowacji, które zamierzają demonstracyjnie ogłosić utrzymanie restrykcji wobec pracowników z UE. Praga i Budapeszt uważają, że są traktowane jak członkowie drugiej kategorii.
W tej sytuacji na drugi plan schodzą argumenty ekonomiczne, a przede wszystkim obawa, że utrzymanie restrykcji odwiedzie niektórych inwestorów unijnych - głównie małe firmy - od angażowania się w naszym kraju. W Polsce pracuje około 50 tysięcy obywateli "15".