Komisja Europejska opublikowała na swoich stronach internetowych szczegółowy projekt reformy reguł dopuszczalności regionalnej pomocy publicznej. Chodzi o pomoc, jaką np. rządy i samorządy udzielają inwestorom budującym fabrykę w regionie o wysokim bezrobociu.
Co ciekawe, dziś prawie 52 proc. mieszkańców Unii Europejskiej żyje na obszarze, na którym "regionalna" pomoc publiczna dla nowych inwestorów jest dozwolona.
Jednak sięgające dziesiątek milionów euro dotacje, ulgi podatkowe, poręczenia itp. - udzielane na podstawie przepisów o "pomocy regionalnej" - mają bardzo negatywny wpływ na konkurencję. Komisja obawia się, że dotacje, których udzielanie jest możliwe w tak wielu miejscach, zakłócają działanie wolnego rynku i uzależniają firmy od publicznych pieniędzy.
Nic więc dziwnego, że komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes zaproponowała radykalne zmiany. Od piątku z jej propozycjami zapoznają się poszczególne rządy UE, a od wtorku mogą to uczynić sami przedsiębiorcy.
Kroes przede wszystkim chce ograniczyć liczbę regionów, w których hojna pomoc publiczna byłaby dopuszczalna. Cięcie będzie spore - nowe zasady obejmą "tylko" 43 proc. ludności Dwudziestkipiątki.
Regiony, gdzie pomoc publiczna dla inwestorów byłaby wciąż dopuszczalna, zostałyby podzielone na trzy grupy:
W pierwszej grupie maksymalna pomoc publiczna sięgałaby 50 proc. wartości inwestycji. W drugiej grupie - 40 proc., w trzeciej - 30 proc.
Kroes proponuje też, by wyższe niż dziś dotacje dostali właściciele małych i średnich przedsiębiorstw - odpowiednio 75 i 60 proc. Zgodnie z obecnymi zasadami bonus dla małych i średnich jest o połowę mniejszy.
Każdy inwestor (bez względu na wielkość) będzie musiał zobowiązać się, że co najmniej 25 proc. inwestycji będzie sfinansowane z jego środków. A także utrzymać dofinansowane miejsca pracy co najmniej przez pięć lat.
Zmieni się także sposób liczenia dotacji. W przeszłość odchodzi "ekwiwalent dotacji netto" (EDN), na podstawie którego obliczano, jaką wartość w gotówce ma np. udzielona gwarancja kredytowa. Teraz stosowany będzie "ekwiwalent dotacji brutto" (EDB) - który nie uwzględnia korekty sumy udzielonej dotacji związanej z podatkiem. Zamianę wymusił Europejski Trybunał Sprawiedliwości, który orzekł, że Komisja nie ma prawa uwzględniać podatku płaconego przez przedsiębiorstwa w swoich wyliczeniach.
Proponowana przez Brukselę reforma w największym stopniu dotknie m.in. Francję, Niemcy i Wielką Brytanię. W najmniejszym - Polskę. Nadal wszystkie polskie województwa będą uprawnione do mniejszej lub większej "pomocy regionalnej". Jednak Polski rząd jest niezadowolony.
W przyjętym przez Radę Ministrów stanowisku negatywnie ocenił pomysł, by maksymalna pomoc przysługiwała tylko tym regionom, w których PKB wynosi mniej niż 45 proc. unijnej średniej. Polska proponuje, by poprzeczkę podnieść o 5 pkt proc.
Dlaczego? Bo jeśli poziom 45 proc. zostanie utrzymany, trzy polskie województwa wypadną z grupy regionów najbardziej uprzywilejowanych: wielkopolskie (PKB per capita na poziomie 47,1 proc. unijnej średniej - oficjalne dane z 2002 r.), pomorskie (45,4), a nawet zachodniopomorskie (45,1).
Co więcej, rząd ocenia też, że zmiana EDN na EDB może spowodować obniżenie realnej wartości pomocy udzielanej przedsiębiorcom - chociaż na pewno uprości liczenie.