Gdy Polska wejdzie do Unii Europejskiej, będziemy mogli z zagranicy przywozić praktycznie nieograniczone ilości alkoholu.
Unijne normy są bowiem bardzo liberalne i dopuszczają przewiezienie 110
litrów piwa, 90 litrów wina i 10 litrów mocniejszych trunków. Nigdzie nie jest
określone, jak często można taką ilość alkoholu wwieźć do Polski, więc należy
uznać, że tyle przewieźć będzie można przy każdorazowym przekraczaniu
granicy.
– Na granicy nie będzie celników, więc nikt nie będzie
tego kontrolował i liczył – zapowiada Mieczysław Twardowski, zastępca
naczelnika Urzędu Celnego w Opolu. – Wysokie kary grozić będą jednak
tym, którzy sprowadzonym do indywidualnego spożycia alkoholem będą
handlować.
Akcyzą obciążone zostaną natomiast alkoholowe zakupy dokonywane przez internet lub poprzez firmę wysyłkową. Jeżeli jednak ciocia z Niemiec przyśle nam kilka butelek wina, wtedy akcyza nie będzie do ich ceny doliczana.
– Nie jestem specjalnie zaniepokojony możliwością przywożenia bez
większych ograniczeń alkoholu z zagranicy – stwierdza Ireneusz
Smektała, prowadzący od lat wspólnie z żoną dwa sklepy monopolowe w centrum
Opola. – Nikt przecież nie będzie woził na zapas kartonów whisky czy
kilku skrzynek piwa. Nikt też nie będzie specjalnie tam jeździł po ten trochę
tańszy alkohol. Już teraz możemy go przywozić taniej z Czech i jakoś polski
przemysł spirytusowy i browary nie upadły. Z kolei czeskie piwo w polskich
sklepach wcale się nie sprzedaje, bo przez cło jest za drogie. Pożyjemy,
zobaczymy, ale moim zdaniem nieunikniony jest spadek cen na alkohol w Polsce i
wtedy problem sam się rozwiąże.
Zniesienie ceł i praktycznie
brak ograniczeń w przywozie alkoholu do Polski jest natomiast dużym zagrożeniem
dla branży piwowarskiej. – W perspektywie wejście Polski do Unii
Europejskiej będzie dla nas korzystne, bo Polacy staną się bogatsi i piwo stanie
się dla nich jeszcze bardziej dostępne – uważa Paweł Kwiatkowski
rzecznik prasowy Kompanii Piwowarskiej produkującej m.in. piwo
"Tyskie". – Bardzo niepokojące jest jednak to, że dzisiaj akcyza na
piwo jest w Polsce ponaddwukrotnie wyższa niż w Niemczech czy Czechach. Kiedy
wejdziemy do Unii i cła zostaną zniesione, piwo niemieckie i czeskie stanie się
relatywnie tanie w stosunku do naszego, co może pociągnąć za sobą duże kłopoty
polskich browarów.
Tak już się dzieje na pograniczu
duńsko-niemieckim. W efekcie jedna piąta piwa wypijanego w Danii to indywidualny
import z tańszych Niemiec. Dlatego polskie browary od lat przekonują
Ministerstwo Finansów do obniżania akcyzy, bo w tym momencie ponad połowa ceny
piwa to podatki.
– Na razie osiągnęliśmy przynajmniej tyle, że akcyza jest od roku zamrożona i mimo wszystko liczymy, że ona spadnie, a nie wzrośnie – mówi Kwiatkowski. – Gdyby ją obniżyć, wówczas ceny piwa spadną i moglibyśmy walczyć na równych zasadach z konkurencją zagraniczną.
– Innym zagrożeniem jest to, że duże sieci handlowe, dla których produkują polskie mniejsze browary, mogą po zrównaniu się cen wybierać producentów czeskich bądź niemieckich, a to doprowadzi polskie browary do bankructw – dodaje Sławomir Bednarczyk, dyrektor finansowy Browaru Namysłów. – Perspektywy nie są wesołe, ale miejmy nadzieję, że Ministerstwo Finansów wyciągnie jednak odpowiednie wnioski. My opracowujemy swój budżet zakładając, że akcyza wzrośnie, a ponieważ klient jest dzisiaj biedny i nie możemy podnosić ceny, to odbije się to na rentowności browaru. W takiej sytuacji jest wiele innych firm branży piwowarskiej w Polsce.
Niczym nieograniczona możliwość przywożenia alkoholu dla własnych potrzeb
może także, zdaniem Pawła Kwiatkowskiego z Kompanii Piwowarskiej, doprowadzać do
nadużyć. W sklepach, zwłaszcza w przygranicznych miejscowościach, może pojawić
się na półkach piwo, które wwożone będzie do Polski jako piwo na własne
potrzeby. Nieuczciwy właściciel takiego sklepu w razie kontroli przedstawiać
będzie fakturę na partię piwa zakupionego legalnie i z wszystkimi obciążeniami
fiskalnymi.
– Jeszcze dwa, trzy lata temu po piwo do Czech
chodziły istne pielgrzymki, ale mimo to piwo w naszym sklepie i tak się dobrze
sprzedawało – wspomina Joanna Nosol, pracownica sklepu przy ulicy
Kościuszki w Głuchołazach. – Teraz ludzie już tak za granicę często nie
chodzą, a w Polsce pojawiło się dużo tanich marek, więc tym bardziej piwo
sprzedaje się nieźle. Nie sądzę, aby po naszym wejściu do Unii sklepy przy
granicy miały zbankrutować.
Ile piją
Polacy
Średnio na 1 mieszkańca w litrach (100%
alkoholu):
1995 - 6,27 litra
1996 - 6,28 litra
1997
- 6,68 litra
1998 - 6,75 litra
1999 - 6,73 litra
2000
- 6,74 litra
2001 - 6,25 litra
2002 - 6,46
litra