Najwyższa pora, by rolnicy zaczęli przygotowywać się do uczestnictwa w podziale unijnych dotacji.
Każdy rolnik, chcąc otrzymać unijne pieniądze, wiosną przyszłego roku będzie musiał wypełnić – po pierwsze – wniosek o nadanie numeru identyfikacyjnego swemu gospodarstwu, po drugie - wniosek o dopłatę do uprawianego pola.
W myśl obecnych ustaleń, wnioski te można składać dopiero od 1 do 15 maja
2004 r., ale – jak informuje Zofia Wasilewska, naczelnik Departamentu
Ewidencji Gruntów w warszawskiej centrali Agencji Restrukturyzacji i
Modernizacji Rolnictwa – strona polska zabiega o wydłużenie terminu. Jeśli
Bruksela wyrazi na to zgodę, rolnicy będą mogli składać wnioski już od
pierwszego kwietnia, dzięki czemu będzie więcej czasu na poprawę błędów czy
uzupełnienie brakujących danych.
Wniosek jest dość skomplikowany i
w pierwszym roku naszego członkostwa w UE wielu producentów rolnych zapewne
będzie miało problemy z prawidłowym wypełnieniem rubryk. Dlatego terenowe
oddziały ARiMR już przystąpiły do szkolenia rolników.
We wniosku
(którego ostateczny kształt będzie znany niebawem, aktualnie testowane są
kolejne jego wersje) trzeba będzie podać wiele danych, jak np. numer obrębu
geodezyjnego działki, numer arkusza mapy działki ewidencyjnej, powierzchnię
całkowitą działki ewidencyjnej, itp. Choć zatem nie ma formalnego wymogu
dołączenia do wniosku wypisu z ewidencji gruntów, jest on niezbędny do
poprawnego wypełnienia formularza. Warto zatem już dziś wystąpić do urzędu gminy
o jego przygotowanie, bo potem mogą być kolejki.
Chcąc otrzymać
pieniądze, rolnik musi dokładnie wyliczyć, na jakiej powierzchni uprawia
ziemniaki, na jakiej buraki, pszenicę itp. Zdaniem geodety Piotra Dukielskiego,
kierownika Działu Kontroli w małopolskim oddziale ARiMR, przeprowadzenie
poprawnych pomiarów poszczególnych upraw sprawi rolnikom największą
trudność. – Dlatego doradzam, aby dopasowywali poszczególne uprawy do
działek ewidencyjnych z wypisu; wówczas będzie im znacznie łatwiej oszacować
powierzchnię własnych upraw i poprawnie wypełnić formularz –
podkreśla.
Do wniosku o dopłaty nie trzeba dołączać żadnych dokumentów, poświadczających
prawdziwość danych. ARiMR wierzy rolnikowi i "na słowo" wypłaci mu pieniądze.
Wiara ta nie jest jednak bezgraniczna: wpisane do formularza dane będą potem
sprawdzane. Aktualnie agencja opracowuje system kontroli prawdziwości
informacji, które w przyszłym roku znajdą się w poszczególnych rubrykach.
Wiadomo już, że sprawdzanych będzie 10 procent gospodarstw. Według ARiMR, w
Małopolsce jest 231 tys. 171 wszystkich gospodarstw, co oznacza, że w każdym
powiecie zostanie skontrolowanych średnio około 2,5 tys.
gospodarstw.
W jaki sposób będą one typowane? Z jednej strony
będzie na nie wskazywał system komputerowy agencji, który powinien wychwycić
nieścisłości, które znajdą się we wnioskach, z drugiej strony - będą analizowane
wszelkie informacje (czytaj: donosy) przekazywane przez mieszkańców danego
terenu. Poza tym pracownicy powiatowych biur agencji mają na ogół niezłą
orientację, kto i co uprawia na wskazanych przez siebie
działkach.
Już dziś wiadomo, że będzie sprawdzana m.in. tzw.
gęstość zasiewów. Rolnik może bowiem obsiać np. pszenicą tylko granice podanej
we wniosku o dopłaty działki, natomiast wewnątrz będą rosły chwasty. Takie czy
inne oszustwo nie opłaci się: jeśli zostanie wychwycone, rolnik będzie musiał
zwrócić otrzymane pieniądze.
Producenci rolni muszą liczyć się też
z kontrolą zewnętrzną, którą będą prowadzić niezależne, wyłonione w drodze
przetargu instytucje.
Bardzo istotne dla polskich rolników jest to, że nie muszą być właścicielami działek, które uprawiają, by otrzymać dopłaty. Wystarczy, że je np. dzierżawią lub faktycznie uprawiają po śmierci rodziców – bez względu na to, czy przeprowadzili postępowanie spadkowe, czy nie. Przy podejmowaniu decyzji o przyznaniu pieniędzy istotne będzie, kto płaci podatek rolny za dany teren. Trzeba też pamiętać, że w przypadku sporu pomiędzy sąsiadami – jeśli np. dwie osoby będą domagać się dopłaty do tej samej działki – agencja w żadnym przypadku nie będzie arbitrem i sprawa zostanie wyłączona z rozpatrywania w danym roku. Jeśli gospodarze sami nie dojdą do porozumienia, pieniędzy nie otrzyma ani jeden, ani drugi.
Natomiast nadal nie wiadomo, co z rolnikami, którzy gospodarzą na wielu
malutkich działkach. W Małopolsce dotyczy to przede wszystkim Podhala, gdzie
rekordzista ma... dwieście rozrzuconych w wielu miejscach poletek, które w sumie
dają kilkanaście hektarów zasiewów. Tymczasem w myśl unijnych przepisów, dopłata
przysługuje jedynie wówczas, gdy wielkość działki jest nie mniejsza niż 30 arów,
zaś rolnik uprawia w sumie nie mniej niż 1 ha.
Ponieważ zasada ta
wyeliminowałaby z uczestnictwa w podziale unijnych pieniędzy wielu naszych
producentów, strona polska wystąpiła do Brukseli o zgodę na obniżenie minimalnej
wielkości działki do 10 arów; niebawem ma nadejść decyzja, która prawdopodobnie
będzie pozytywna. Ale to nie wystarczy: konieczne jest znowelizowanie przez
parlament ustawy o krajowym systemie ewidencji gospodarstw rolnych i zwierząt
gospodarczych oraz przyjęcie projektu ustawy o płatnościach obszarowych; ta
ostatnia ma ułatwić także scalanie małych działek