W Małopolsce wpłynęło dotychczas zaledwie około 6,1 tys. wniosków o unijne dopłaty bezpośrednie.
Tylko ok. 80 tys. spośród 1,5 mln uprawnionych gospodarstw rolnych w Polsce
złożyło już wnioski o dopłaty bezpośrednie. Co prawda jest na to czas do 10
lipca, ale po 15 czerwca przysługująca dopłata będzie zmniejszana o 1 proc. za
każdy dzień zwłoki. Dlatego prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa Wojciech Pomajda zaapelował wczoraj do rolników, aby pośpieszyli się z
załatwianiem formalności. ARiMR zamierza do tego zachęcać m.in. w telewizyjnej
kampanii reklamowej.
- Wspomniane wyżej terminy wynikają z przepisów Unii
Europejskiej, więc ich przesunięcie jest niemożliwe - przypomina Iwona
Musiał, rzecznik prasowy ARiMR.
Między 15 października 2003 r. a 8 kwietnia br. ARiMR zorganizowała w całym
kraju ponad 40 tys. spotkań, w których uczestniczyło blisko 1,1 mln rolników.
Niestety, jak na razie nie przekłada się to na liczbę wniosków o
dopłaty.
- Teraz w naszych biurach jest pusto, lecz w czerwcu będą
się tam zapewne kłębiły tłumy zdenerwowanych klientów, narzekających na
niewydolność organizacyjną agencji - snuje czarne prognozy Iwona
Musiał.
Jej zdaniem rolnicy zwlekają z dopełnianiem formalności związanych z unijnymi dopłatami, gdyż są obecnie zajęci pracami polowymi. Poza tym, choć "Wniosek o przyznanie płatności bezpośrednich do gruntów rolnych lub o przyznanie płatności z tytułu wsparcia działalności rolniczej na obszarach o niekorzystnych warunkach gospodarowania" nie jest skomplikowany, wydaje się prostszy od formularzy PIT, z którymi borykają się od lat płatnicy podatku dochodowego, a pomocą przy jego wypełnianiu służy 40 tysięcy doradców, przeszkolonych przez ARiMR, to w opinii Iwony Musiał niektórzy mogą mieć z tym jednak pewne problemy. Trzecią przyczyną opóźnień jest, według naszej rozmówczyni, typowo polska skłonność do odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę.
W Małopolsce, jak poinformował nas Krzysztof Kozendra z oddziału regionalnego ARiMR w Krakowie, złożono dotychczas (stan na 11 maja) 6085 wniosków o dopłaty obszarowe. Najwięcej w powiatach: tarnowskim - 745, krakowskim - 675 i bocheńskim - 610; najmniej w chrzanowskim - 37, suskim - 70 i tatrzańskim - 83.
Według GUS w województwie małopolskim do dopłat bezpośrednich jest uprawnionych 216 014 gospodarstw rolnych, jednak zainteresowanie ich otrzymywaniem wyraziło tylko 136 713. Tyle przynajmniej wystąpiło o wpis do ewidencji producentów, warunkujący przyznanie dotacji.
Dopłaty, w wysokości ok. 500 zł na 1 ha, przysługują właścicielom gruntów o powierzchni minimum 1 hektara, utrzymanych "w dobrej kulturze rolnej z zachowaniem wymogów ochrony środowiska", o ile przynajmniej 10 arów (zasadniczo w jednym kawałku) zajmują uprawy.
Pieniądze (w br. wyniosą 55 proc. poziomu wsparcia obowiązującego w krajach "starej" Unii; w 2005 r. - 60 proc., a w 2006 r. - 65 proc.) będą wpływały na konta rolników między 1 grudnia 2004 r. a 30 kwietnia 2005 r. Na ten cel przeznaczono około 1,5 mld euro, z czego niespełna 900 mln ma pochodzić z kasy w Brukseli, a reszta z budżetu państwa.
Rolnicy są jedyną grupą społeczną, która odniesie natychmiastowe,
bezpośrednie, wymierne korzyści z przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.
Mimo to wciąż demonstrują swoje niezadowolenie. Jedni uważają, że dostaną za
mało. Inni krytykują zbyt zbiurokratyzowane, ich zdaniem, procedury, warunkujące
dostęp do unijnej kasy. Zawsze zresztą znajdzie się powód do narzekań.
Szacuje się, że statystyczny właściciel gospodarstwa rolnego w Małopolsce w
formie dopłat bezpośrednich za 2004 r. dostanie około 1600 zł, co oznacza, że
cały region otrzyma z tego tytułu ponad 200 mln zł. Warto się schylić po te
pieniądze. Tym bardziej, że rolnicy mogą je wydać na dowolny cel, napędzając
ogólną koniunkturę w gospodarce.