(tezy do mojego wystąpienia przygotowanego na Międzynarodową Konferencję poświęconą przyszłości w Wspólnej Polityki Rolnej, która odbędzie się w Brukseli 27 marca br.)
W debacie o przyszłości rolnictwa europejskiego należy postawić trzy fundamentalne pytania:Pierwsze – czy rolnictwo jest Unii Europejskiej w ogóle potrzebne?Drugie – jeśli jest potrzebne, to jaka jest jego misja?Trzecie – jaka jest jego wizja?
Odpowiedź na pierwsze pytanie nie dla wszystkich jest oczywista. Gdyby zastosować podejście wyłącznie ekonomiczne, rolnictwo europejskie należałoby zlikwidować, jako z istoty swej nieopłacalne. Konkurencyjność rolnictwa europejskiego jest mitem. Niekorzystny klimat, trudne warunki geograficzne i wysokie koszty pracy z góry skazują europejskich rolników na przegraną w otwartej konkurencji światowej. Brazylijski cukier czy wołowina, amerykańska kukurydza czy chińskie truskawki zawsze będą tańsze od europejskich. Tym bardziej w sytuacji, gdy Europa ustanawia sama sobie wysokie standardy produkcyjne, które konkurencja światowa wypełniać nie musi. Patrząc wyłącznie z ekonomicznej perspektywy, trzeba by rolnictwo zlikwidować.
Do innych wniosków prowadzi jednak podejście polityczne i społeczne. Wszyscy potrzebujemy bezpieczeństwa żywnościowego, nie mniej ważnego, a może nawet bardziej, niż bezpieczeństwo energetyczne czy fizyczne. Nikt rozsądny nie pozbawi się dobrowolnie bezpieczeństwa dostaw żywności. Mam wrażenie, że ta świadomość zaczyna się umacniać. W swej niedawnej rezolucji na temat przeglądu Wspólnej Polityki Rolnej Parlament Europejski uznał rolnictwo za jeden z filarów bezpieczeństwa Europy. Mam wrażenie, że zapędy likwidacyjne wobec rolnictwa europejskiego zaczynają słabnąć.
Misja – a więc do czego rolnictwo nam służy? Bezpieczeństwo żywnościowe to jedno, ale są jeszcze inne istotne funkcje. Zachowanie środowiska i krajobrazu. Zapobieżenie zbyt wielkiej migracji ludności z obszarów wiejskich do miast. Dochodzi nowa, coraz bardziej znacząca funkcja – bioenergia i coraz większe znaczenie rolnictwa również dla bezpieczeństwa energetycznego.
Wydaje się, że te najważniejsze cele można racjonalnie połączyć i możemy mieć w Europie rolnictwo zapewniające bezpieczeństwo dostaw żywności, przy tym dobrej i zdrowej, a równocześnie zapewnić ochronę środowiska i racjonalną politykę społeczną na obszarach wiejskich. Pod warunkiem, że – i tu dochodzimy do kwestii trzeciej – że określimy właściwą wizję rolnictwa przyszłości.
Jaka ma być ta wizja?
Po pierwsze – odrzućmy mit konkurencyjności rolnictwa europejskiego i nie zmuszajmy go do wyścigu, w którym z góry nie ma szans Powiedzmy sobie, że będziemy prowadzili mądrą politykę wyrównywania szans. Czyli będziemy rolnictwu europejskiemu pomagali i chronili je w niezbędnym zakresie, na tyle, aby konkurencja światowa go nie zniszczyła. To jest między innymi kwestia standardów. Potrzebna jest prosta zasada: tyle wymagań od importerów, ile od unijnych rolników i producentów. Jeśli rolnicy europejscy muszą spełniać na przykład wysokie standardy dobrostanu zwierząt, to kraje eksportujące mięso do Europy też powinny zapewnić porównywalne warunki, a jeśli nie, to nie powinny być dopuszczone na unijny rynek.
Musimy rolnictwu europejskiemu pomóc na tyle, aby zdolne ono było zapewnić półmiliardowej ludności podstawowe bezpieczeństwo dostaw żywności.
Po drugie powinniśmy powiedzieć, że rolnictwo europejskie nie może być superintensywne, bo nie da się takiego rolnictwa pogodzić z ochroną krajobrazu czy z racjonalna polityką społeczną. Wielkie liczone w tysiącach hektarów farmy czy ogromne fermy hodowlane zniszczą nam środowisko i krajobraz, a także prędzej czy później doprowadzą do wyludnienia wsi. Obserwujemy początki tego procesu w Polsce. Tam gdzie wchodzą do akcji wielkie kombinaty przemysłowo-rolnicze, tam środowisko ulega degradacji, a rodzinne gospodarstw rolne są zagrożone w swej egzystencji.
W interesie Europy leży popieranie gospodarstw rodzinnych, nie nazbyt wielkich i nie nazbyt intensywnych. Wielka koncentracja sprawia, że rolnictwo jest może bardziej konkurencyjne, ale nie jest w stanie wypełniać właściwie swoich funkcji środowiskowych i społecznych.
Nie chodzi o to, żeby zakazać prowadzenia wielkich farm, ale nie powinny one korzystać z pomocy na tych samych zasadach, co gospodarstwa rodzinne. Jestem zdecydowanym zwolennikiem przesunięcia części środków pomocowych z wielkich ferm industrialnych na rzecz gospodarstw rodzinnych, bo ich przetrwanie leży w interesie Europy.
PS. Życzę Zdrowych i Wesołych Świąt Wielkanocy, które niech się staną początkiem prawdziwej wiosny (a nie zimy) i niech wszystkim rolnikom przyniosą zapowiedź urodzaju.
5746068
1