Ministrowie rolnictwa 15 państw Unii Europejskiej po raz trzeci w tym miesiącu zbiorą się w środę 25 czerwca br. w Luksemburgu, żeby spróbować uzgodnić nową reformę wspólnej polityki rolnej.
Jako "aktywni obserwatorzy" towarzyszyć im będą koledzy z 10 krajów przystępujących do Unii, w tym z Polski. W przyjętej niedawno wspólnej deklaracji zapowiedzieli oni walkę o co najmniej utrzymanie takich warunków integracji swojego rolnictwa z unijnym, jakie udało się im wynegocjować w grudniu na szczycie w Kopenhadze.
Polska zabiega, żeby nie doszło do erozji wyników negocjacji w Kopenhadze i żeby nie zmniejszyły się płatności bezpośrednie dla rolnictwa z tej racji, że miałoby dojść do obniżek płatności w Unii. Dzisiaj widzimy, że takiej groźby nie ma – zapewnił we wtorek 24 czerwca radca Przedstawicielstwa RP przy UE Władysław Piskorz.
Głównym celem reformy proponowanej przez komisarza UE ds. rolnictwa Franza Fischlera jest uniezależnienie dopłat bezpośrednich dla rolników od produkcji. Powinno to uprościć system, zbliżając go do wybranego przez Polskę – na razie na 5 lat – tańszego i sprawiedliwszego, i uchronić całą Unię przed kosztowną nadprodukcją.
Ułatwiłoby to również Unii walkę o koncesje handlowe w innych dziedzinach w czasie rozpoczynających się we wrześniu rozmów o liberalizacji handlu światowego w meksykańskim Cancun.
USA, a także kraje w ogóle nie wspierające rolnictwa szykują się bowiem do ataku na unijne dopłaty, które ich zdaniem, wskutek związania ich z produkcją, wypaczają warunki handlu artykułami rolnymi w świecie.
Pod naciskiem Francji, która przekonała do swego stanowiska Niemcy, dotychczasowe unijne uzgodnienia zostaną częściowo zmienione.
Ale, jak podkreślił we wtorek radca Piskorz, wygląda na to, że będzie można całkowicie oderwać dopłaty od produkcji. Dzięki temu Polska mogłaby po 5-letnim okresie przejściowym pozostać przy systemie uproszczonym, w którym dopłaty są uzależnione wyłącznie od powierzchni użytków rolnych, bez konieczności wykorzystywania ich do deklarowanej produkcji.
Nie oznaczałoby to jednak możliwości całkowitego pozostawienia ich odłogiem, zwłaszcza że Komisja Europejska lansuje zaostrzenie warunków wypłaty wsparcia związanych z jakością produkowanej żywności, ochroną środowiska (limity skażenia gleby pestycydami itp.) czy dobrostanem zwierząt.
Byłby to aspekt reformy nakładający dodatkowe surowe wymogi na polskich rolników, choć w sumie korzystny dla kraju i społeczeństwa w dalszej perspektywie. Dlatego Polska domaga się 9-letniego okresu przejściowego na stopniowe spełnienie wszystkich tych wymogów.
Trwałby on więc tak długo, jak długo nowe państwa członkowskie będą dochodziły do pełnego wymiaru dopłat bezpośrednich. Komisja proponuje na razie dla wszystkich państw 3-letni okres przejściowy w spełnianiu dodatkowych wymogów produkcyjnych.
Inną niekorzystną dla rolników propozycją Fischlera jest stopniowa obniżka cen interwencyjnych zbóż i produktów mlecznych oraz całkowite odejście od interwencji na rynku żyta.
Francja już zmusiła Komisję od ograniczenia rozmiaru proponowanych obniżek cen (na przykład ceny zbóż obniżyłyby się o 2,5 proc. zamiast o 5 proc.) i, zdaniem dyplomatów unijnych, zapewne doprowadzi do rezygnacji z tych obniżek. Raczej nie da się natomiast uniknąć obniżek cen interwencyjnych masła i mleka w proszku. Polska i inne kraje przystępujące wprawdzie domagają się objęcia ich pełnym możliwym wymiarem rekompensat z tego tytułu (50 proc.), ale Unia obstaje przy utrzymaniu tego samego schematu dochodzenia do maksymalnego poziomu tych rekompensat, jak w przypadku już wynegocjowanych dopłat bezpośrednich.
Interwencji na rynku żyta bronią w Unii tylko Niemcy, na które przypada ponad 90 proc. unijnej produkcji tego zboża. Nie bronią zbyt energicznie, bowiem nawet radca Piskorz przyznał we wtorek, że będzie trudno o utrzymanie interwencji.
Ale pocieszał, że "pozostaną inne instrumenty, które mogą przyczynić się do utrzymania cen żyta na odpowiednim poziomie, na przykład dopłaty do eksportu. Niemcy eksportują obecnie dotowane żyto do Korei Północnej i Południowej. My też będziemy mogli". Zresztą w Polsce interwencja obejmowała tylko 10 proc. produkcji tego zboża.
Są duże szanse, że obojętnym dla Polski posunięciem będą proponowane przez Komisję stopniowe cięcia dopłat bezpośrednich w obecnych państwach członkowskich i przeznaczanie ich na inne formy wsparcia wsi i rolnictwa, w tym na rozwój obszarów wiejskich.
Komisja zapewnia, że w okresie przejściowym do 2012 roku włącznie nowe państwa członkowskie nie będą objęte cięciami, które zaczęłyby się od 3 proc. w 2005 roku (4 proc. w 2006, 5 proc. 2007 itd.).
Nie jest też pewne, czy nowi członkowie mogliby skorzystać z zaoszczędzonych w ten sposób pieniędzy, bo Niemcy chcą, żeby każde państwo wykorzystywało 80 proc. we własnym zakresie.
Ale w dalszej perspektywie wszelkie decyzje zmierzające do przeznaczenia choćby części tych środków na rozwój wsi będą przynosić dodatkowe korzyści takim krajom jak Polska - zapewnił radca Piskorz.