Przywódcy 25 państw Unii Europejskiej, którzy zbiorą się w czwartek na szczycie w Brukseli, spróbują uzgodnić plany budżetowe UE na lata 2007-2013, żeby udowodnić, że mimo fiaska referendów we Francji i Holandii zjednoczona Europa nie poddaje się kryzysowi.
Albo budżet, albo kryzys - ostrzegł w środę przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso.
Porozumienie nie będzie łatwe, bo tak ważne państwa członkowskie jak Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i Holandia z różnych powodów wyrażały do ostatniej chwili niezadowolenie z propozycji kompromisu przygotowanej przez Luksemburg, który przewodniczy w tym półroczu pracom UE.
Luksemburg proponuje, aby unijny budżet sięgał w latach 2007- 2013 średnio 1,056 proc. dochodu narodowego brutto (DNB), jeśli brać pod uwagę w tzw. zobowiązaniach, i 1 proc. DNB, jeśli uwzględnić realne wydatki (są zwykle nieco niższe od zobowiązań ze względu na wieloletnią realizację części przedsięwzięć wspieranych przez budżet unijny i niepełne wykorzystanie przydzielonych środków). Ten 1 proc. DNB to ok. 800 ml euro, z czego Polska mogłaby uzyskać ok. 10 proc. Po odjęciu składki dawałoby to na czysto 60-64 mld euro w ciągu siedmiu lat.
W środę wieczorem Luksemburg przedstawi kolejną propozycję kompromisu, która ma tylko nieznacznie różnić się od dotychczasowej - zapewnił w środę rano premier tego kraju, Jean- Claude Juncker. Powiedział on w Parlamencie Europejskim, że jest "prawie pewny", iż na czwartkowo-piątkowym szczycie nie uda mu się doprowadzić do porozumienia w sprawie budżetu Unii na lata 2007- 2013. Juncker mówił też o "ogniskach oporu", wciąż utrzymujących się w negocjacjach nad budżetem UE. Ostrzegł oporne kraje, że zaproponuje powszechne cięcia wydatków, żeby jednak spróbować doprowadzić do kompromisu na unijnym szczycie.
Premier Luksemburga powiedział, że wszystkie kraje UE - z wyjątkiem Wielkiej Brytanii - uważają, że "należy rozważyć korektę rabatu brytyjskiego". Chodzi o zwrot części składki członkowskiej, który Londyn wywalczył sobie w 1984 roku. W ocenie Luksemburga, porozumienie w sprawie "rabatu brytyjskiego" jest kluczem do kompromisu w sprawie budżetu UE na lata 2007-2013. Luksemburg zaproponował zamrożenie rabatu brytyjskiego na obecnym poziomie, czyli 4,6 mld euro. Jeśli tak by się nie stało, brytyjski upust do unijnej kasy w najbliższym czasie podwoiłby się.
Premier Wielkiej Brytanii Tony Blair zdecydowanie odmawia redukcji brytyjskiego rabatu. W jego ocenie, o zwrocie brytyjskiej składki można rozmawiać tylko pod warunkiem dogłębnej "restrukturyzacji" unijnego budżetu. Miałaby ona polegać m.in. na cięciu wydatków na rolnictwo. Nie chce o tym słyszeć Francja. Jedynym ustępstwem, które mogłaby wziąć pod uwagę, jest niewielka redukcja łącznych dotacji rolnych dla 25 obecnych państw UE, aby "zrobić miejsce" w tej rubryce budżetu dla Bułgarii i Rumunii. Maja one przystąpić do Unii i zacząć korzystać ze wspólnej kasy w 2007 lub 2008 roku.
Oprócz Wielkiej Brytanii wetem zagroziły także Włochy, stając w obronie funduszy na biedne regiony na południu Półwyspu Apenińskiego. Z kolei Holandia i Niemcy domagają się redukcji swoich składek członkowskich. Holendrzy wpłacają do unijnego budżetu najwięcej w przeliczeniu na jednego mieszkańca, a Niemcy - najwięcej w liczbach bezwzględnych.
Z drugiej strony, kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder sygnalizował wcześniej gotowość do ustępstw, jeśli podobna postawę zajmą inne kraje.
Również najwięksi beneficjenci unijnego budżetu - dotychczasowy Hiszpania i przyszły Polska - dają do zrozumienia, że będą "elastyczne", bo w ich interesie leży jak najszybsze uzgodnienie planów budżetowych na lata 2007-2013. W miarę upływu czasu coraz więcej regionów Hiszpanii, bogacąc się, traci prawo do unijnego wsparcia. Poza tym przeciąganie dyskusji grozi późniejszym uruchomieniem nowych programów pomocy dla uboższych krajów i regionów UE. Zdaniem polskiego premiera Marka Belki, po odrzuceniu przez Francję i Holandię unijnej konstytucji szanse na kompromis budżetowy są nieco większe.
Zgodnie z pierwotną propozycją Komisji Europejskiej, zobowiązania unijnego budżetu sięgałyby w latach 2007-2013 średnio 1,24 proc. DNB poszerzonej UE. Jednak sześć bogatych państw UE, które wpłacają do unijnej kasy znacznie więcej, niż z niej otrzymują, chce, by do 2013 roku zamrozić budżet na poziomie 1 proc. DNB.
6773981
1