Minęły dwa lata i znów mamy w Parlamencie Europejskim bitwę o skrobię. A konkretnie o wysokość kwot produkcyjnych skrobi dla poszczególnych państw członkowskich. Wkrótce się okaże, czy wygra europejska solidarność, czy europejski egoizm. Na razie górą jest egoizm. Ci co mają dużą, nie chcą nic dać tym, którzy mają mało.
Pokrzywdzona ziemniaczana potęga
Polska była niegdyś wielką kartoflaną potęgą. Zdecydowanie największą wśród krajów Unii Europejskiej. Dziś nadal jest potęgą, choć już nie tak wielką. W negocjacjach członkowskich Polska, wówczas największy producent ziemniaków w UE, otrzymała dopiero piąty pod względem wielkości przydział kwot skrobiowych. Niemcy i Francja mają grubo ponad 600 tysięcy ton, Holandia ponad 500 tysięcy, osiem razy mniejsza od nas Dania ma 265 tysięcy ton, a Polska zaledwie 144 tysiące.
Według szacunków rządu polskiego Polska potrzebuje kwoty nie mniejszej niż 180 tysięcy ton.
Już dwa lata temu próbowałem to osiągnąć. Jako sprawozdawca parlamentarny proponowałem podwyżkę kwot dla dwóch krajów członkowskich - Polski i Litwy. Opór
w Parlamencie był twardy, lobbing niesłychanie silny, zwłaszcza z Holandii. Skończyło się
na tym, że Parlament co prawda nie przyjął podwyżki kwot, lecz się zgodził na tak zwane saldowanie - jeśli stare kraje członkowskie nie wykorzystają swoich kwot, co się często zdarza, to przejdą one w całości na kraje nowe. To znaczy głownie na Polskę, której kwoty stanowią ponad trzy czwarte puli przewidzianej dla nowych krajów.
W Parlamencie saldowanie przeszło i było wychwalane jako znakomity kompromis, ale niestety nie przeszło w Radzie, czyli na konwentyklu składającym się z ministrów rolnictwa wszystkich krajów członkowskich. Bardzo się też zaparła Komisja Europejska
no i kwoty zostały po staremu na kolejne dwa lata.
Drugie podejście
A teraz mamy drugie podejście - czyli kolejne rozporządzenie przedłużające obowiązywanie kwot. Komisja wzbraniała się przed saldowaniem, więc tym razem
w projekcie mojego raportu zaproponowałem prostą już podwyżkę kwot dla Polski i Litwy. W przypadku Polski podwyżka miała wynosić 35 tysięcy ton, a dla Litwy trzy i pół tysiąca ton. Razem biorąc - mniej niż 2 procent całej globalnej kwoty unijnej, wynoszącej niespełna
2 miliony ton.
Na Komisji Rolnictwa, mimo uporczywej walki projekt ten poległ jednak, stosunkiem głosów 17 do 20. Byliśmy niedaleko od sukcesu. Poparli nas socjaliści, zieloni, nawet komuniści, a przeciw była niestety Europejska Partia Ludowa, a w jej szeregu najwięcej "pyskowali" Niemcy.
Uparci koledzy Tuska i Pawlaka
Byłem kiedyś w Europejskiej Partii Ludowej, ale z niej wyszedłem, bo to frakcja wyjątkowo niechętna polskim interesom, zwłaszcza rolniczych. Za to wyjście Waldemar Pawlak wyrzucił mnie z PSL. Dziś w EPL jest Platforma Obywatelska i PSL. Kiedyś Angela Merkel dzwoniła do Donalda Tuska w sprawie obsady Komisji Spraw Zagranicznych. Napisałem więc list do panów Tuska i Pawlaka, żeby tym razem oni, zatelefonowali do Angeli Merkel oraz do innych swoich europejskich ludowo-liberalnych kolegów i zwrócili się o poparcie w polskiej bitwie o skrobię. Nie ma żadnych merytorycznych powodów
do wzbraniania się przed niewielką przecież podwyżką polskiej kwoty. Jest tylko tępy upór
i niezrozumiały egoizm posłów EPL, politycznych przyjaciół panów Tuska i Pawlaka.
Ja moich politycznych przyjaciół z Unii na Rzecz Europy Narodów przekonałem. Głosowali za Polską. Przekonałem także wielu posłów z odległych sobie opcji. Niestety większość EPL, wraz z liberałami, głosuje przeciw nam. Może jeszcze uda się ich zmiękczyć. Za tydzień w Strassburgu ostateczne głosowanie. Zobaczymy ile w Unii Europejskiej jest prawdziwej solidarności, a ile działania w myśl starego, tu nieco sparafrazowanego przysłowia: każdy sobie skrobię skrobie.
7099003
1