Unii Europejskiej udało się ustalić przyszłoroczny budżet. Dla polskich rolników to dobra informacje, bo wypłata na przykład dopłat bezpośrednich powinna przebiegać bez zakłóceń. Ale wnioski na przyszłość są niepokojące.
Głównym sprawcą zamieszania był ten człowiek. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron nie chciał zgodzić się na wzrost unijnych wydatków w 2011 roku. Całej Wspólnocie groziło tzw. prowizorium budżetowe. A to miałoby poważne konsekwencje na przykład dla polskich rolników. Wypłaty wszystkich dotacji mogłyby się poważnie opóźnić.
Stanisław Stec - poseł SLD - "To zagrożenie polega na tym, że refundacja wypłacanych środków będzie z duzym opóźnieniem, bo Unia musi najpierw zebrać pieniądze, a później dopiero przekazywać i nie ma gwarancji, że będzie to przekazywane terminowo."
Ostatecznie kompromis udało się osiągnąć. Budżet, nieco mniejszy niż początkowo planowano, został uchwalony. Ale jednocześnie pięć państw Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Holandia i Finlandia zażądały zamrożenia unijnych wydatków do 2020.
Jerzy Buzek – przewodniczący PE - "Oczywiście jest dyskusja jak zwykle, przed tym najważniejszym postanowieniem Unii, to jest najważniejsze postanowienie jak finansować te wydatki unijne, te centralne wydatki przez następne 7 lat po roku 2013 i nic dziwnego, że są dyskusje."
Zamrożenie wydatków na obecnym poziomie może oznacza, że polskie postulaty dotyczące wyrównania dopłat bezpośrednich dla rolników nie zostaną zrealizowane.