Mierzymy, jako naród, bardzo wysoko. Nasi politycy podgrzewali i nadal podgrzewają atmosferę i apetyty na światowe stanowiska. Radosław Sikorski - minister spraw zagranicznych, a kiedyś wiceminister obrony narodowej miał być polskim kandydatem na stanowisko sekretarza generalnego wojskowego paktu NATO.
Jak przyszło co do czego stanowisko przypadło duńskiemu premierowi - Andersowi Foghowi Rassmusenowi. Teraz starania dotyczą kolejno trzech stanowisk - sekretarza generalnego Rady Europy - na to stanowisko mamy forsować Włodzimierza Cimoszewicza, przewodniczącego parlamentu europejskiego - kandyduje Jerzy Buzek oraz stanowisko komisarza europejskiego - tu mamy aż troje kandydatów.
Komplikuje sprawę przedwyborcze oświadczenie premiera Donalda Tuska, który obiecywał i gwarantował, że jeśli Platforma Obywatelska wygra wybory do parlamentu europejskiego, to premier gwarantuje, że Jerzy Buzek obejmie tekę przewodniczącego parlamentu. Teraz premier jest zakładnikiem swego oświadczenia, co oczywiście stawia polskiego premiera w trochę niezręcznej na arenie europejskiej sytuacji. Platforma wysuwa na stanowisko szefa parlamentu Jerzego Buzka. Jego kontrkandydatem jest wieloletni europarlamentarzysta Mario Mauro i za nim murem stoi premier Włoch - Silvio Berlusconi, który za swoim, czyli włoskim kandydatem od wielu miesięcy lobbuje gdzie się da. W sprawie obu kandydatów rozmawiać będą obaj premierzy we czwartek - 18 czerwca br. na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli. Wcześniej, bo we środę - 17 czerwca br. nastąpi inauguracja nowej kadencji europarlamentu. Spotkają się wszyscy - 736 parlamentarzystów i "zapiszą" do frakcji. I tu, właśnie we frakcjach, rozgrywać się będzie prawdziwa polityka. Tak na prawdę naszym parlamentarzystom powinno najbardziej zależeć na obsadzeniu stanowisk komisarza i przewodniczących europarlamentarnych komisji oraz co chyba najważniejsze stanowisk przewodniczących lub wiceprzewodniczących frakcji, bowiem sytuację w Strasburgu i Brukseli można śmiało przyrównać do stosunków panujących w naszym rządzie (Komisja Europejska) i Sejmie (Europarlament). Realną politykę prowadzi się w partiach, potem w rządzie a na końcu w parlamencie.
Na czym więc najbardziej, z wiejskiego, rolniczego punktu widzenia powinno nam zależeć? Na obsadzeniu stanowiska komisarza ds. rolnictwa i rozwoju wsi oraz na stanowisku szefa największej frakcji - Partii Ludowej, która tak na prawdę ludowa jest tylko z nazwy. "Zapiszą" się do niej europosłowie z PO i PSL. Gdzie trafią posłowie z PiS? Do niewielkiej, liczącej coś koło 60 parlamentarzystów frakcji skupiającej m.in. konserwatystów brytyjskich, którzy już zapowiedzieli dążenie do całkowitej liberalizacji i deregulacji, co oznacza dążenie do radykalnego obcięcia dopłat dla rolnictwa, zmniejszeniu budżetu na rzecz Wspólnej Polityki Rolnej i likwidacji wszelkich ograniczeń w dostępie do europejskiego obszaru handlowego. Jeszcze kilka lat temu na WPR szło ponad połowa budżetu Unii Europejskiej. Teraz - około 40%. Powinno więc nam wszystkim zależeć na utrzymaniu dopłat i wysokich wydatków budżetowych na wsparcie rolnictwa europejskiego, w tym przede wszystkim odstającego technicznie i technologicznie polskiego rolnictwa i wsi. A o co w takim układzie chce zabiegać nasz, polski rząd? O objęcie stanowiska komisarza ds. przemysłu przez Janusza Lewandowskiego, ewentualnie - stanowiska komisarza ds. zagranicznych - przez Jacka Sarjusza Wolskiego lub stanowiska komisarza ds. rozwoju regionalnego - przez Danutę Huebner. Gdy wskazanie premiera "padnie" na ostatnią z wymienionych kandydatur miejsce posłanki w europarlamencie zajmie Tadeusz Ross - znany z telewizji jako Zulu Gula. Warto podkreślić, że wśród europarlamentarzystów znalazł się także Kazimierz Marcinkiewicz - przedsiębiorca zajmujący się w Polsce instalacjami gazowymi. Co znaczy "dobre" nazwisko. Będzie też Adam Gierek - syn Edwarda. I Jarosław Wałęsa - syn Lecha. A w tym wszystkim kto zajmie się rolnictwem?