Wszyscy dyskutują o wysokości dopłat bezpośrednich tymczasem zapomina się o jeszcze jednym, nie mniejszym problemie. Po zakończeniu w połowie grudnia batalii o dopłaty polski rząd będzie musiał zdecydować w jaki sposób wypłacać unijne subwencje. Do wyboru są dwie możliwości. Pierwsza korzystna jest dla małych gospodarstw, druga dla dużych. Co wybrać?
Obecny system wypłacania dopłat bezpośrednich zależy od wysokości produkcji. System taki preferuje, więc duże wielkotowarowe farmy. Tymczasem Komisja Europejska zaproponowała nam system uproszczony, gdzie wysokość dopłaty zależałaby nie od wysokości produkcji, ale od wielkości gospodarstwa. Dzięki takiemu rozwiązaniu na subwencje mogłyby liczyć wszystkie gospodarstwa, nawet te, których produkcja w Unii Europejskiej nie jest w ogóle dotowana. Dopłaty bezpośrednie otrzymaliby, więc producenci ziemniaków, buraków cukrowych oraz owoców i warzyw.
Widać wyraźnie, że system jest dużo prostszy, ale ma też swoje wady. Otóż gospodarstwa, które w Unii Europejskiej otrzymują dopłaty bezpośrednie w systemie standardowym byłoby w lepszej sytuacji – uważa wiceministra rolnictwa Jerzy Plewa. Dlaczego? Otóż wypłacanie dopłat bezpośrednich dla wszystkich polskich rolników odbywałoby się kosztem wielkotowarowych gospodarstw produkujących np. zboże. Ich konkurenci w Unii Europejskiej otrzymywaliby dużo większe subwencje w systemie standardowym. Dlatego, zdaniem Jerzego Plewy, jeżeli polski rząd zdecydowałby się na system uproszczony to taki system musiałby podlegać pewnym modyfikacjom, aby zapewnić równe warunki konkurencji dla tych gospodarstw wielkotowarowych, które produkują właśnie zboże.
Obecnie ministerstwie rolnictwa trwają szczegółowe analizy skutków wprowadzenie jednego lub drugiego systemu wypłat. Za wyborem uproszczonego systemu przemawia jeszcze jedna istotna zaleta. Dzięki niemu nie ma potrzeby budowania systemu IACS w bardziej skomplikowanej wersji.