Eksport trochę zwolnił, ale cały czas napędza polską gospodarkę. W zamian, z kopyta ruszył import.
Dane NBP o bilansie płatniczym w marcu rozczarowały analityków. Deficyt
obrotów bieżących wyniósł 519 mln euro. - To o około 200 mln euro więcej niż
oczekiwaliśmy - mówi Marek Zuber, główny ekonomista Treasury Managament
Services. Przede wszystkim przyczynił się do tego import. Po raz pierwszy od
wielu miesięcy rósł on znacznie szybciej niż eksport.
W marcu eksporterzy
sprzedali towary za 4,79 mld euro, to o 8,5 proc. więcej niż przed rokiem. -
Wychodzi na to, że dotychczasowe dwucyfrowe wzrosty mamy już za sobą -
twierdzi Zuber. - Trzeba jednak pamiętać, że już od roku eksport radzi sobie
bardzo dobrze. W związku z tym nie ma już tak dużych różnic w danych
porównywanych rok do roku.
Z kolei za towary sprowadzane z
zagranicy zapłaciliśmy 5,53 mld euro, to aż o 11,7 proc. więcej niż w marcu
ubiegłego roku. Według analityków to nie jest trwałe zjawisko. - Wyjątkowo
dynamiczny wzrost importu był spowodowany obawami o wzrost cen towarów po 1
maja. Zarówno firmy, jak i osoby prywatne masowo kupowały samochody i materiały
budowlane, produkowane m.in. za granicą - podejrzewa ekonomista TSM.
Teorię tę potwierdza bank centralny. Według NBP "istotny wpływ na
wielkość importu w marcu miał jednorazowy duży import tzw. towarów do
uszlachetnienia", ale także "import inwestycyjny głównie maszyn i urządzeń oraz
import zaopatrzeniowy części do samochodów i wyrobów ze stali". Analitycy
podzielają zdanie o powolnym ożywieniu w inwestycjach. M.in. one i dobry eksport
przyczyniły się do wysokiego tempa wzrostu PKB w I kwartale. Istnieje szansa, że
przyspieszy on w tym roku do 6 proc.