Prezydent Francji Nicholas Sarkozy powiedział, że Francja jest przeciw GMO i w ślad za tym ida konkrety. Właśnie czytam informację, że rząd Francji zakazał uprawy kukurydzy MON 810, powołując się na klauzulę bezpieczeństwa zezwalająca państwom członkowskim na zawieszenie uprawy GMO ze względu na ryzyko dla ludzi czy środowiska.
Polski rząd w deklaracjach też jest przeciw GMO, nawet bardziej niż Francja. Wielkim przeciwnikiem GMO jest minister środowiska prof. Maciej Nowicki, co solennie zadeklarował między innymi w pisemnej odpowiedzi na mój list w tej sprawie. Ostatnio stanowczym przeciwnikiem GMO stał się tez minister rolnictwa Marek Sawicki.
Sprzeciw w słowach nie przekłada się jednak na sprzeciw w czynach. We wspomnianej pisemnej odpowiedzi na mój minister środowiska stwierdził, że w sprawie GMO owszem, jest przeciwny, ale co się tyczy kukurydzy MON 810, to rząd nie może niczego zrobić. Ten rodzaj kukurydzy został dopuszczony do obrotu na obszarze Unii Europejskiej i w związku z tym kto chce, może siać tę kukurydze, a rządowi polskiemu nic do tego. Według ministra nawet nie trzeba nikogo informować, że się chce zasiać kukurydzę MON 810.
Polska i Francja należą do Unii Europejskiej i podlegają tym samym unijnym regulacjom. Jak to jest, ze Francja może zabronić uprawy genetycznie modyfikowanej kukurydzy, a Polska nie może? Coś tu się nie zgadza. Dlaczego Polska, jeśli rzeczywiście nie chce GMO, nie może odwołać się do tej samej co Francja klauzuli bezpieczeństwa.
Gdy Francja zakazuje u siebie upraw GMO, polski rząd przygotowuje się do 4-letniego przedłużenia okresu stosowania pasz GMO. Widać, że nacisk lobbystów zarabiających niemałe pieniądze na imporcie soi genetycznie modyfikowanej jest w Polsce bardzo silny. Już słyszę strachy, że zakaz GMO spowoduje wzrost cen zywności o 40 procent. Czyżby nasza hodowla aż tak była uzależniona od pasz GMO? Te zapowiedzi podwyżek brzmią jak szantaż. Koniecznie trzeba sprawdzić, komu i dlaczego zależy na utrzymaniu tego importu, jakie firmy na tym zarabiają i ile. Chodzą słuchy, że chodzi tu o partykularny interes dwóch tylko wpływowych firm, które wytwarzają niesłychana presje na rząd i posłów. A przecież były 2 lata okresu przejściowego, podczas którego firmy importujące mogły się przestawić na import pasz bez GMO. Jeśli Sejm przedłuży okres dopuszczalnego stosowania pasz GMO, to by znaczyło, że nie chce zakazu takich pasz.
Francja zabrania GMO, zabrania również Rosja, która sprowadza soje niemodyfikowaną i jakoś drożyzny się nie boi.
Drożyznę to będziemy mieli dopiero wtedy, gdy GMO na dobre opanuje polskie rolnictwo i gdy nie będzie juz od niego odwrotu. Wtedy firmy biotechnologiczne podyktują swoje warunki ":nie do odrzucenia" dla rolników i dla konsumentów. Chodzi przecież o ich zniewolenie rolników i przejęcie kontroli nad gospodarka rolną.
6106935
1