Nie można mieć większej Europy za mniejsze pieniądze - apelował o nie zmniejszanie pomocy dla nowych krajów desygnowany na szefa Komisji Europejskiej Jose Manuel Durao Barroso.
Wezwał też instytucje UE, unijne rządy, partnerów socjalnych, firmy i
obywateli do wspólnego przeciwdziałania "euroapatii".
Budując nasze
"Partnerstwo dla Europy", musimy przyznać, że największym wyzwaniem, w obliczu
którego stoimy, nie jest eurosceptycyzm niektórych, lecz euroapatia wielu -
powiedział były premier centroprawicowego rządu Portugalii na sesji plenarnej
Parlamentu Europejskiego. Na wniosek unijnych przywódców zgromadzenie to ma
zatwierdzić jego nominację w czwartkowym głosowaniu.
W debacie, której pierwsza część odbyła się w środę (i która zakończy się przed głosowaniem w czwartek w południe), Barroso uzyskał mocne poparcie bliskich mu politycznie chadeków i konserwatystów. Socjaliści i liberałowie, choć krytyczni, powstrzymali się od grożenia, że będą głosować "nie". Do odrzucenia jego kandydatury wezwali natomiast komuniści i Zieloni, ale są oni w zdecydowanej mniejszości.
Według Barroso, okazją do "szerokiej dyskusji na temat Europy, której życzą sobie ludzie", będzie ratyfikacja konstytucji UE. To będzie "wielkie wyzwanie z dziedziny komunikowania". - Aby wygrać te debatę, nie można do niej podchodzić technokratycznie. Potrzebujemy natomiast politycznego przywództwa i odwagi - podkreślił.
Zastrzegł, że jest za wcześnie na ogłoszenie szczegółowego programu "Partnerstwa dla Europy". Zapowiedział, że przedstawi go na początku 2005 roku (nowy skład KE obejmie urząd 1 listopada 2004 na 5 lat). W środę Portugalczyk zaprezentował tylko ogólne zarysy programu mającego zapewnić Unii "pomyślność, solidarność i bezpieczeństwo". Lider Zielonych Daniel Cohn-Bendit kpił później, że Barroso przedstawił "raj na ziemi".
Barroso opowiedział się za poziomem wsparcia nowych państw członkowskich podobnym do tego, którym cieszyły się w przeszłości mniej rozwinięte regiony "starej" Unii. "Nie można mieć więcej Europy za mniej pieniędzy, zwłaszcza jeżeli chcemy podobnego poziomu solidarności wobec nowych państw członkowskich jak ten, który okazywaliśmy w przeszłości wobec mniej rozwiniętych regionów" - oświadczył.
Przeciwstawił się tym samym grupie bogatych państw, wpłacających do unijnej kasy znacznie więcej, niż z niej otrzymują, i domagających się cięć w proponowanych przez Komisję Europejską planach budżetowych dla UE na lata 2007-2013. Ale zastrzegł, że trzeba też wykazać podatnikom, że unijne pieniądze są "ostrożnie wydawane".
Barroso wezwał państwa członkowskie, aby zapewniły "zdrowe finanse publiczne" i aby przygotowywały systemy ochrony zdrowia i opieki społecznej, a także edukacji, na starzenie się społeczeństw. Nie zrobiło to wrażenia na lewicowych europosłach, którzy atakowali go w debacie za cięcia w wydatkach rządu Portugalii na oświatę, cele socjalne i ochronę zdrowia.
Nie zabrakło też krytyki za jego poparcie interwencji zbrojnej w Iraku. Wielu mówcom nie podobał się sposób jego wyboru przez unijnych przywódców "za zamkniętymi drzwiami". Cohn-Bendit sugerował, że ktoś wybrany w taki sposób będzie narzędziem w rękach rządów UE. - Skoro pan jest najlepszy, to dlaczego pana kandydatura nie pojawiła się jako pierwsza? - pytał Cohn-Bendit.
Jedynym polskim europosłem, który zabrał głos w czasie środowej części debaty nad kandydaturą Barroso, był Bogdan Golik, wybrany z listy Samoobrony. Przedstawił się jako wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej. Podkreślił, że takie izby są niewykorzystanym instrumentem poprawy konkurencyjności.
Dlatego zwracam się do pana z prośbą, aby w nadchodzącej kadencji (...) umożliwił w ramach swoich kompetencji zwiększenie ilości środków oraz zadań zleconych przez instytucje UE na rzecz izb przemysłowo-handlowych - zaapelował Golik.