Z internetowych stron Sejmu zniknęły oświadczenia majątkowe byłych posłów, którzy zostali wybrani do Parlamentu Europejskiego. Jako eurodeputowani będą musieli ujawniać dużo mniej danych o swoim stanie posiadania i nie przydarzą im się zapewne takie wpadki, jak np. Zycie Gilowskiej, Zbigniewowi Ziobro czy Jerzemu Hausnerowi.
Brak przekonania do potrzeby precyzyjnego ujawniania swojego stanu majątkowego nie jest tylko polską specyfiką. Jeszcze mniej wyborca dowie się, przeglądając deklaracje eurodeputowanych. Nowo wybrani jeszcze ich nie złożyli – mają na to czas do dnia ślubowania. Ale np. zasiadający w parlamencie poprzedniej kadencji włoski poseł polskiego pochodzenia Jaś Gawroński we wszystkich rubrykach wpisał „nic do zadeklarowania”, również tam, gdzie wzór oświadczenia wymaga podania funkcji zawodowych. I mimo że wiadomo, że Jaś Gawroński pochodzi z zamożnej przed wojną rodziny i sporo publikuje, wyborca nie dowie się, czy zarabia pisząc czy korzysta z rodzinnego majątku. Niewiele ujawnił też znany z walki o rewolucyjne ideały roku 1968 Francuz Daniel Cohn-Bendit, który w porównaniu z Jasiem Gawrońskim uzupełnił dwie rubryki więcej – określając się jako publicysta. Na tym tle wyróżnia się oświadczenie brytyjskiego lorda Williama Richarda Inglewooda, który szczegółowo wymienia swoje zaangażowanie zawodowe jako: adwokat, farmer, właściciel ziemski, członek Izby Lordów i członek Komitetu Eksportu Dzieł Sztuki, przyznaje się także to pełnienia płatnych funkcji dyrektora i przewodniczącego rady w spółkach, konsultanta i okazyjnie do dziennikarstwa. Zadziwić może rzetelność i szczegółowość, jeśli chodzi o otrzymane korzyści – lord potraktował tak np. posiadanie karty parkingowej lotniska w Manchesterze i karty na darmowe podróże koleją w Belgii i zniżki w innych krajach.
Przepisy dotyczące oświadczeń majątkowych europejskich parlamentarzystów są dużo mniej rygorystyczne niż polskie regulacje dotyczące krajowych parlamentarzystów czy nawet polskich radnych. Eurodeputowany nie musi zaspokajać ciekawości wyborcy np. w zakresie ilości i wartości posiadanych nieruchomości czy udziałów w spółkach.
Z kolei w Polsce można mieć trudności z ustaleniem faktycznego stanu majątku parlamentarzystów, który podlega ujawnieniu na mocy ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Potwierdza to dopiero co upublicznione sprawozdanie z analizy oświadczeń, którą przeprowadziła sejmowa Komisja Etyki. Badała ona deklaracje składane w kolejnych latach przez posłów IV kadencji. Zastrzeżenia wzbudziły oświadczenia 90 osób, które musiały uzupełnić swoje deklaracje. Wpadki przytrafiły się także sejmowym autorytetom. Profesor Zyta Gilowska w 2002 r. pominęła przez przeoczenie wartość swojego mieszkania, wycenionego na 220 tys. zł, tłumacząc to tym, że dane takie podała w swoim pierwszym oświadczeniu i nie uległy one zmianie.