Eksperci i praktycy są zgodni, że akcesja Polski do Unii Europejskiej była korzystna dla rolnictwa i gospodarki żywnościowej. Unijne pieniądze pozwoliły na modernizację polskiej wsi i unowocześniły przemysł przetwórczy.
Wśród korzyści wymieniają m.in. otwarcie unijnego rynku, wzrost dochodów rolników, stabilność polityki rolnej, a także podniesienie standardów produkcji żywności.
Doradca prezydenta Jan Krzysztof Ardanowski przypomniał, że rolnicy byli przeciwni wstąpieniu Polski do UE, bowiem negatywnie oceniali 10-letni okres stowarzyszeniowy. Nasz rynek był wówczas otwarty dla żywności unijnej, lecz Polska miała ograniczenia w eksporcie swoich produktów.
Zdaniem Ardanowskiego, największa korzyść dla Polski wynika z otwarcia unijnych rynków dla eksportu żywności - producenci mogą wywozić produkty bez żadnych barier celnych.
Zdanie to podziela szef Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ) Andrzej Kowalski. Podkreśla, że dostęp do wspólnotowego rynku zaowocował prawie trzykrotnym wzrostem eksportu - z ok. 4 mld euro w 2003 r. do 11,3 mld euro w 2008 r.
Prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktor Szmulewicz uważa jednak, że Unia powinna w większym stopniu wspierać eksport nadwyżek żywności do krajów pozaunijnych. Chodzi o dopłacanie do tych produktów, aby mogły łatwo znajdować nabywców. Obecnie poprzez Agencję Rynku Rolnego dopłatę mogą otrzymać m.in. eksporterzy mleka i masła.
Według ekspertów, polskie rolnictwo bardzo zyskuje na transferach środków przekazywanych w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. Są one przekazywane przez UE w formie dopłat bezpośrednich oraz w ramach unijnych programów pomocowych m.in. Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW).
W latach 2004-2008 na wieś i rolnictwo zostało wydane 66,6 mld zł, w tym 44,4 mld zł pochodziło z UE.
Z analiz IERiGŻ wynika, że dopłaty bezpośrednie stanowią poważne źródło dochodów rolniczych. Dr Lech Goraj z Instytutu zwraca uwagę, że dzięki tym dopłatom rolniczy dochód się podwoił, ale stale jest niższy niż dochody osób zatrudnionych w gospodarce narodowej.
Wanda Chmielewska-Gill z Fundacji Programów Pomocy dla Rolnictwa (FAPA) podkreśla, że poprawiły się dochody zarówno małych jak i dużych gospodarstw, ale największy skok dochodów był w pierwszym roku akcesji, gdy koszty produkcji nie były jeszcze tak wysokie. W następnych latach wzrosły ceny środków produkcji oraz koszty pracy.
Zdaniem Szmulewicza, Polska otrzymała z UE duże środki na rolnictwo, a przy tym "ważne jest także to, że polityka rolna nie zależy od polskiego rządu" - powiedział.
W opinii Kowalskiego, "wymuszenie" przez Unię dostosowania polskiego rolnictwa i przemysłu przetwórczego do unijnych norm było w rezultacie korzystne dla rozwoju agrobiznesu. Poprawienie standardów i tak było konieczne, gdyż bez unijnych certyfikatów nie można było eksportować żywności do Wspólnoty, ale także do krajów trzecich.
Ardanowski ocenia konieczność podnoszenia standardów produkcji jako duże obciążenia dla rolników i przemysłu przetwórczego. Jego zdaniem, niektóre wymagania polskich służb weterynaryjnych były nawet zbyt wygórowane. "Była to nadinterpretacja przepisów unijnych przez różne inspekcje kontrolujące jakość żywności" - powiedział. Dodał, że wysokie standardy wymuszano na małych firmach, np. masarniach czy mleczarniach, co doprowadziło do masowego zamykania takich zakładów.
Chmielewska-Gill przyznała, że wprowadzanie unijnych standardów było trudne, zwłaszcza dla producentów mleka. Rolnicy ponieśli spore koszty na unowocześnienie obór i poprawę warunków sanitarnych. Część z nich musiała zrezygnować z produkcji mleka - z ok. miliona dostawców mleka zostało 300 tys. "Są to koszty, które ponieśli rolnicy, tracąc dochody z produkcji mleka" - zaznaczyła analityczka FAPY.
Wyznaczenie przez UE limitu produkcji mleka dla Polski Szmulewicz uznał za korzystne. "Gdyby go nie było, to byłaby nadwyżka produkcji mleka i ceny tego surowca byłyby jeszcze niższe niż obecnie" - argumentował.
W opinii prezydenckiego doradcy, negatywnie należy ocenić negocjacje akcesyjne. Uzgodniono zbyt małe limity produkcyjne, nie odpowiadające potencjałowi Polski. Ponadto Polska weszła do UE na gorszych zasadach - tłumaczył Ardanowski. Dotyczy to m.in. niższych dopłat bezpośrednich w porównaniu z krajami "starej" Unii. W 2004 r. polscy rolnicy otrzymywali jedynie 55 proc. dopłat przyznawanych rolnikom z krajów UE-15.
Zdaniem Szmulewicza, niekorzystna dla nas była unijna reforma rynku cukru, która zmusiła przemysł cukrowniczy do zmniejszenia produkcji. Z eksportera cukru Polska stała się importerem. Ludzie utracili miejsca pracy, a plantatorzy musieli zrezygnować z produkcji buraków - tłumaczył.
Według Ardanowskiego, pieniądze otrzymywane z UE nie wystarczą na zmodernizowanie polskiego rolnictwa. "Potrzebna jest polityka narodowa dla wsi" - podkreślił.
Ardanowski uważa, że wspólna polityka rolna UE powinna być także podtrzymana po 2013 roku. "Trzeba walczyć o wspólnotowy charakter, bo Polski nie stać na finansowanie rolnictwa w takim stopniu, jak jest to możliwe w najbogatszych krajach starej UE" - przekonywał doradca.
"Obecnie rolnicy uważają, że Polska musi uzyskać takie same warunki, jak w całej UE, choć nie obawiają się konkurencji ze strony unijnych producentów" - podsumował Ardanowski.
7915324
1