Obywatele Unii mają prawo wiedzieć, kto dostaje pieniądze z Brukseli - uważa Komisja Europejska. Nie zgadzają się z tym państwa członkowskie. Z unijnych subsydiów korzystają często wielcy właściciele gruntów, bogata arystokracja na czele z brytyjską rodziną królewską.
W ciągu pół roku Bruksela chce stworzyć internetową bazę danych, w której będzie można odnaleźć nazwiska i nazwy odbiorców unijnej pomocy. Chodzi przede wszystkim o beneficjentów dopłat rolnych, których listy budzą w krajach UE wiele kontrowersji. - Niektórzy wyrażają opinię, że to informacje poufne. Ale mam nadzieję, że uda nam się ten projekt - mówił wczoraj Sim Kallas, komisarz odpowiedzialny za inicjatywę "Europejska przejrzystość".
Jak wynika z raportu organizacji pozarządowej Oxfam, o którym pisaliśmy w "Rz" 7 listopada, z unijnych subsydiów korzystają często wielcy właściciele gruntów, bogata arystokracja, z brytyjską rodziną królewską na czele, ministrowie i parlamentarzyści, czy wreszcie międzynarodowe koncerny spożywcze.
Większość krajów Unii, w tym Polska, utajnia listy odbiorców. W Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa dowiedzieliśmy się, że wprawdzie posiada ona szczegółowe zestawienie, kto, ile i za co otrzymał bezpośrednie dopłaty do rolnictwa z funduszów Unii Europejskiej w 2004 r., jednak ujawnić tych danych, na przykład mediom, nie może.
Jak informuje rzecznik agencji Iwona Musiał, przekazywanie danych z tej listy reguluje ustawa z 18 grudnia 2003 roku o krajowym systemie ewidencji producentów, ewidencji gospodarstw rolnych oraz ewidencji wniosków o przyznanie płatności. Na podstawie tych przepisów Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi zajęło stanowisko, że zgodnie z przepisami art. 5 ust. 3 cytowanej ustawy dane indywidualne, a więc np. nazwiska z tej listy i wysokość dopłat otrzymanych przez te osoby, mogą być udostępniane wyłącznie organom statystyki publicznej.
Agencja może natomiast podać, ile wynosiły najwyższe dopłaty.
Natomiast dane zbiorcze mogą być udostępniane innym organom administracji publicznej, prowadzącym systemy informacyjne.
Na razie więc informacje o tym, do kogo w Polsce trafiło dotychczas najwięcej środków unijnych, ma jedynie Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Estońskiemu komisarzowi zależy nie tylko na ujawnieniu informacji o pieniądzach, ale także o sposobach podejmowania decyzji. Dlatego chce stworzenia rejestru listów i korespondencji elektronicznej przesyłanych do unijnych komisarzy. Po wielotygodniowej dyskusji wczoraj na jego propozycję pozytywnie odpowiedzieli pozostali unijni komisarze.
Bruksela w najbliższych miesiącach ogłosi konkursy na 16 najwyższych stanowisk urzędniczych - dyrektora generalnego lub jego zastępcy. Pięć z nich ma być zarezerwowanych dla nowych państw członkowskich. Chodzi o stanowiska zastępców w dyrekcjach: rozszerzenia, społeczeństwa informacyjnego, edukacji i kultury, rolnictwa oraz konkurencji. Na razie wśród 70 najwyższych rangą unijnych urzędników jest tylko sześciu przedstawicieli nowych państw Unii, w tym żadnego Polaka. - Też budzi to nasze zaniepokojenie - powiedział Sim Kallas. I wyraził nadzieję, że wkrótce znajdzie się kandydat z Polski, który będzie wystarczająco dobry, żeby wygrać konkurs.