Miały być wypłacone prawie wszystkie do końca roku. Teraz wygląda na to, że będzie dobrze jeżeli do tego czasu na rolnicze konta trafi przynajmniej połowa dopłat bezpośrednich. Minister Wojciech Olejniczak, który obiecywał szybkie wypłaty prawie dla każdego rolnika bagatelizuje sprawę i mówi, że nic się nie stało.
Dopłaty bezpośrednie dla 1,4 mln osób początkowo miały być wypłacane od 1 grudnia do końca kwietnia. Dzięki zabiegom rządu udało się ten termin przyśpieszyć. Minister Olejniczak zapewniał, wtedy, że do końca roku zostanie zrealizowanych prawie 100% przelewów.
Tymczasem do dzisiaj dopłaty otrzymało niecałe pół miliona osób. "Scenariusze być może były zbyt optymistyczne, że w tym roku uda się zrealizować wszystkie płatności" - powiedział prezes ARiMR Wojciech Pomajda.
Agencja Restrukturyzacji opóźnienia tłumaczy duża starannością w sprawdzaniu czy rolnicy we wnioskach napisali prawdę. Pieniądze przelewane są dopiero wtedy, gdy jest 100% pewność, że otrzyma je osoba, której się one należą. Obrotem sprawy zawiedzeni są zwłaszcza rolnicy, którzy liczyli, że w grudniu będą mieli już pieniądze.
Minister rolnictwa nie widzi jednak problemu. Jego zdaniem rolnicy powinni się cieszyć, że pieniądze i tak są wypłacane wcześniej niż to przewidują unijne przepisy. "Nic się nie stało, dopłaty bezpośrednie, wypłaty trwają. Chcieliśmy, żeby one były szybciej, stąd przyśpieszenie o blisko 2 miesiące" - uważa.
Według rządu nowy termin zakończenia wypłacania dopłat to koniec stycznia. Ale w te zapewnienia przedstawiciele rolników już nie wierzą. Dopłaty bezpośrednie są wypłacane w pierwszej kolejności rolnikom, którzy prawidłowo wypełnili wnioski.
Następnie na przelewy mogą liczyć, ci, którzy mają działki na obszarach o niekorzystnych warunkach gospodarowania. Na samym końcu pieniądze otrzymają gospodarstwa wytypowane do kontroli na miejscu.